Nattie K., można słyszeć ciszę. Kiedy nie słyszysz żadnego szmeru, ruchu, to jedyne co słyszysz to kompletne nic, zero - cisza :) Albo to tylko ja jakaś taka dziwna jestem, że mogę słyszeć ciszę ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapukałam
delikatnie do jego pokoju. Cisza. Uchyliłam lekko drzwi.
- Christian?
Zapytałam cicho, wchodząc do pokoju. CC stał przy oknie i myślał. Dopiero moje
kroki wyrwały go z zamyślenia.
- Natalie? Co jest?
Zapytał i jakby nigdy nic uśmiechnął się. Za dobrze znałam ten rodzaj uśmiechu.
Kiedy cierpisz i chcesz ukryć ten ból przed światem za wykrzywionymi, rzekomo
pozytywnie, ustami. Oczy zawsze zdradzają prawdę. Co z tego, że pokazuje mi
swoje równe białe zęby, kiedy jego oczy są przygaszone. Jego źrenice lekko
rozszerzone, a powieki podpuchnięte. Czy nie tak wygląda człowiek, który
płacze? Nieszczęśliwy człowiek…
- Widzę, że coś jest nie tak. Wszystko w porządku?
Nie chciałam, żeby był nieszczęśliwy. Wolałam go takiego, jak go poznałam.
Pełen życia, pozytywny do szpiku kości i przepełniony energią.
- Tak, jest okej. Nie wiem o czym mówisz.
Tak, jakoś spodziewałam się takiej odpowiedzi. Czy on nie rozumie, że czasem
trzeba coś zrzucić z siebie? Podzielić się bólem, a wtedy ustanie.
- Co słychać u Lauren?
Zapytałam jakby nigdy nic siadając na łóżku. Tu go mam. Wiedziałam, że
podziała. Przygryzł dolną wargę, oparł się o biurko i odwrócił wzrok. Ciało nie
kłamie, panie Coma.
- Nie jest dobrze, prawda? Coś między wami nie tak.
To już nawet nie było pytanie z mojej strony, a raczej stwierdzenie. CC
spojrzał na mnie i po dłuższej chwili, jakby analizowania czy może mi
powiedzieć, pokiwał głową w geście potakiwania.
- Chodź, pogadamy. Zobaczysz, będzie ci lepiej.
Powiedziałam przyjaźnie i poklepałam miejsce obok siebie. Widziałam, że wahał
się czy skorzystać z mojej oferty, ale w końcu usiadł na łóżku tuż obok mnie.
Nie odzywałam się, czekałam aż on coś powie.
- W sumie jest nie za dobrze i… Nie, nie będę cię zamęczał, sorry.
Chciał się wymigać i już planował wstać i odejść, kiedy złapałam go za rękę.
- Cierpisz, ale nie chcesz nikomu tego pokazać. Chowasz to w sercu i myślisz,
że tak będzie lepiej, a nie będzie. Będziesz się bił sam ze sobą, aż może to
skończyć się na czymś głupim i kompletnie nieodpowiedzialnym. Taki stan zawsze
lepiej dzielić na dwoje, zrozum. Będzie łatwiej.
Westchnął i wrócił do poprzedniej pozycji. Czekałam aż w końcu postanowi się
odezwać.
- No kiepsko jest. Dawno się nie widzieliśmy z Lauren i… I jak ostatnio
rozmawialiśmy przez telefon to było takie… dziwne. Jakbyśmy się kompletnie
oddalali. Nasze trasy są czasem mega długie, wiem o tym. Ale przecież zawsze
piszemy do siebie SMS-y, tweet’ujemy, siedzimy na kamerce, dzwonimy… Nagle ona
zaczęła mi mówić, że nie ma czasu, że zadzwoni później, czego potem nie robiła…
Nie wiem co się z nami stało.
Westchnął ciężko i ukrył twarz w dłoniach. Ja słuchałam uważnie wszystkiego co
mówił. Jest mi przykro, że cierpi. To mój przyjaciel i nie chcę, żeby był
nieszczęśliwy. Delikatnie objęłam go ramieniem. Poczułam, że chłopak lekko
dygocze. Zdaje się, że płakał. Złamało mi to serce. Po policzku też spłynęła mi
pojedyncza łza. Tak bardzo chciałam mu jakoś pomóc, sprawić żeby powrócił jego
uśmiech.
- Christian, na pewno mogę jakoś pomóc.
Wyszeptałam delikatnie gładząc go po włosach. W odpowiedzi chłopak przelotnie
na mnie spojrzał czerwonymi oczami i sekundę później już byłam w jego uścisku.
Bez słowa siedzieliśmy tak przytuleni dłuższą chwilę.
- Dziękuję i przepraszam, za to. Trochę to żenujące tak się przy tobie
rozklejać…
Powiedział lekko odsuwając się ode mnie i posyłając mi nie za wesoły uśmiech.
Złapałam go za rękę. Sama nie wiem czemu. Czułam, że tego potrzebuje.
- Hej, jesteśmy przyjaciółmi, tak?
Pokiwał głowa.
- Więc nie mów takich bzdur. Skoro nie możesz liczyć na Ash’a to chociaż masz
mnie.
Puściłam mu perskie oko. W końcu normalnie się uśmiechnął.
- On sam ma problem, nie będę obarczał go jeszcze moimi. Poza tym jeszcze by
mnie zabił przy okazji…
Teraz byłam kompletnie zbita z tropu. Zabrzmiało to tak, jakby oprócz sytuacji
z Lauren, on i Ashley mieli jeszcze jakiś wspólny kłopot. Patrzyłam na niego
szeroko otwartymi oczami.
- Ty się nic nie domyślasz?
Zapytał równie zaskoczony CC. Nie zareagowałam. Dalej wlepiałam w niego swoje
oczy.
- Ja kompletnie nie widziałem jak mam ci powiedzieć... Ta sprawa z Lauren i
potem… Ja…
Gubił się bardzo we własnych słowach. Nagle z nikąd poczułam jego usta na
swoich, a jego dłoń na swoim karku. Byłam kompletnie zaskoczona. Ten pocałunek
był bardzo przyjemny, ale przecież tak nie może być. Odepchnęłam go od siebie.
- Co ty robisz?
Zapytałam patrząc na niego zaskoczona i oburzona.
- Ja nie wiedziałem jak mam ci powiedzieć… Chyba mi się podobasz…
No nie. Nie, nie, nie. Jeden już mi taki wystarczy. To się nie skończy dobrze.
- Christian, przecież wiesz, że tak nie może być. Masz Lauren. Kochasz ją.
Siedział ze wzrokiem wbitym w ziemię.
- Ja chyba trochę jestem rozbity. Jesteś taka kochana i zabawna i…
- Nie.
Przerwałam mu. To nie mogło tak być. Przecież on kocha swoją dziewczynę. Wiem
to. Rozumiem już dlaczego stwierdził, że Ashley by go chyba zabił. Purdy musiał
mu coś o mnie mówić, a CC nie chciał się po tym pewnie przyznać, że sam ma taki
problem. Ugh. I co ja mam teraz zrobić…? Miałam nadzieję, że po tej trudnej
rozmowie z Ash’em, kolejna taka nie będzie miała miejsca.
- CC. Kochasz Lauren. Ja… Nie wiem. To musi być tylko jakieś zauroczenie z
twojej strony czy coś. Ja cię kocham. Naprawdę. Kocham jak najlepszego
przyjaciela. Jesteś dla mnie jak starszy brat trochę.
Chłopak dalej na mnie nie patrzył. Jego oczy utkwione były ciągle w jego
czarnych trampkach.
- Przepraszam...
Wymamrotał. Coś czułam, że głupio mu teraz spojrzeć mi w oczy. Faceci…
Westchnęłam i przyłożyłam mu dłoń do policzka.
- No spójrz na mnie, bo czuję się okropnie jak taki jesteś.
Zwróciłam delikatnie jego głowę w moją stronę.
- Rozumiem, że Ashley już mnie uprzedził.
Zaśmiał się uroczo CC.
- Nie do końca. Poza tym jakby nie patrzeć to na ciebie wpadłam na lotnisku. A
co do Ash’a to nie wiem sama co mam zrobić.
Uśmiechnęłam się krzywo, po czym westchnęłam i podparłam głowę na dłoniach.
- Coś nie tak?
Zadał retoryczne pytanie trochę parodiując mnie sprzed kilkunastu minut.
- Wiesz, mówił mi dużo o tobie.
Spojrzałam na niego ze wzrokiem, jakbym dopiero została porażona prądem.
Czekałam aż CC powie coś więcej.
- Myśli o tobie dużo. To, ze się mu podobasz to pewne. Przecież jesteś
przepiękna.
To ostatnie dodał półgłosem. Spuściłam wzrok, ale starałam się udawać, że nie
usłyszałam tego komentarza.
- Z tego co mówił, to chyba tym razem coś więcej niż kolejna ładna dziewczyna…
On boi się, że odejdziesz i, że więcej cię już nie zobaczy.
Zrobiłam krzywy uśmiech. Z jednej strony było to cudowne uczucie słyszeć, że
Ash’owi zdaje się naprawdę na mnie zależeć, a z drugiej on był typowym psem na
baby. Jak zaufać całkowicie takiemu facetowi?
- Jest naprawdę cudowny, ale… Boję się, że on nie rozumie pojęcie prawdziwej
miłości. Ja wiem, że gadam teraz jak jakaś stara panna, ale uwierz mi, że w
moim poprzednim życiu nie było mi łatwo. To ma być dla mnie początek. Nie chcę
znów wpaść w jakieś bagno. A on uwielbia kobiety, ich towarzystwo, ich ciała…
Skąd mam wiedzieć, że może być oddany jednej?
CC zamyślił się, ale zerkał przy tym na mnie.
- Porozmawiaj z nim. Zapytaj o to wszystko.
Coś czuję, że nie ucieknę przed kolejną rozmową z Ashley’em. Długą rozmową.
- Dzięki. I obiecaj mi, że ty porozmawiasz z Lauren.
- Ale…
- Żadnego ‘ale’. Macie sobie to wyjaśnić i przez żaden telefon. Macie się
spotkać.
Pogroziłam mu palcem.
- A ostatni buziak na pocieszenie?
Zrobił te swoje maślane oczka. Mój wzrok spoczął na suficie. Cmoknęłam go w
policzek.
- I nie licz na więcej.
Uśmiechnęłam się do niego obserwując jego rozmarzony wyraz twarzy.
- Chodź, napijemy się gorącej czekolady.
Powiedziałam i pociągnęłam go za rękę na dół.
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam go wczoraj ale byłam tak zmęczona że nie dałam rady skomentować więc teraz się poprawiam.
CC???? Ojjj
Dziewczyna ma mały problem xd :D
Jak już wcześniej napisałam rozdział bardzo mi sie podoba <3
Pisz szybko następny :****
<3
Ha! Jestem jasnowidzem! Jaj już czytałam rozmowę Natalie i CCego to wiedziałam że ją pocałuje!
OdpowiedzUsuńSię porobiło...
Czekam.
Ojjjj ...
OdpowiedzUsuńBisty i czekam na next'a ^^.
Wrawrr świat schodzi na psy...xd notka bista. Czekam z niecierpliwością na następną i zapraszam do mnie:-D
OdpowiedzUsuńTo się porobiło ! ^^ Szkoda mi Christian'a.. Ale on i Nathalie ?! Rozkręca się ! ;D Świetny rozdział <3 Pisz szybciutko dalej ! ^^
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam oczami wyobraźni płaczącego Christiana, to samej zachciało mi się lać łzy...
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)
JEJKU CC... ALE SIĘ POROBIŁO. BIEDNY CZŁOWIECZEK. DOBRZE ,ŻE NATHALIE JEST TAKA WYROZUMIAŁA I MA TYLE CIERPLIWOŚCI DO TYCH ZBOCZEŃCÓW ;) MAM NADZIEJĘ ,ŻE KOLEJNA POJAWI SIĘ DOŚĆ SZYBKO BO KOCHAM CZYTAĆ TWOJE OPOWIADANIE.
OdpowiedzUsuńSuper ♥ ♥
OdpowiedzUsuńJej, chłopcom już zupełnie odbija...
OdpowiedzUsuń