niedziela, 12 maja 2013

27. 'Szukałam cię.'


Hej moje małe dewianciki! ♥
Jesteście niesamowicie kochane i na waszą prośbę wstawiam dzisiaj kolejny rozdział ^^
Dziękuję za motywację i wasze zboczone... ekhem, seksowne myśli.
Także, miłego czytania i keep calm and have dirty minds ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzień minął mi wyjątkowo bardzo szybko. Prawie cały spędziłam z Jake’iem i Jinxx’em. Chłopaki zachwycali się tym z jaką szybkością przyswajam to czego mnie uczą i, cytuję Jake’a, „jeszcze będziesz żeńską wersją Jimmiego Hendrixa”. Chłopaki są świetnymi nauczycielami, poważnie. A najlepsze jest to, że Jinxx powiedział, że jak się namyśli, to może pokaże mi coś na skrzypcach i może nawet da spróbować grać. Jestem wniebowzięta! Już 22! Ale ten czas leci. Zeszliśmy z chłopakami na jakąś kolację, bo o rana nie ruszaliśmy się z pokoju Jinxx’a.
- Nieźle dawaliście czadu przez cały dzień.
Powiedział Andy, kiedy Jinxx szukał napojów w lodówce, Jake nakrywał do stołu, a ja właśnie wkładałam do piekarnika mini pizze.
- I ona mówi, że nie grała od kilku lat, pff.. Ściemniała nas i tyle. Człowieku, Natalie jest nieziemska!
Powiedział Jake i potargał mnie za włosy.
- Uh! Jakby już nie były w tragicznym stanie.
Zalamentowałam, próbując jakoś się wymigać od tego tarmoszenia za kłaki. Jednak Jake był nieubłagany. Zaczęliśmy się łaskotać, aż w końcu zeszliśmy z naszą wojną do parteru.
- I co teraz panie Pitts?
Zapytałam z wyższością, siedząc na gitarzyście okrakiem, podczas gdy on leżał pode mną na posadzce kuchennej.
- Niezła zabawa widzę.
Wszedł do kuchnie Ashley. Kiedy zobaczył mnie i Jake’a wydał mi się być jakiś taki… przygaszony. Skomentował nas bez większego entuzjazmu i wyszedł na taras. Pitts, łajza, wykorzystał moją chwilową dekoncentrację i teraz to ja siedziałam pod nim.
- Co mówiłaś słońce?
Wywróciłam oczami i zgrabnym ruchem zwaliłam ze mnie Jake’a.
- Ey, to nie fair! Czemu tak łatwo ci poszło?
Haha, cóż za oburzenie. Trzeba było częściej chodzić na siłownię, a nie się teraz żalić, że dziewczyna go bije. Na razie przemilczę, moje tajne triki.
- I myślmy cię ratowali? Chyba sama byś ich załatwiła.
Wymamrotał podnosząc się z podłogi. Zdaje się, że pizze dochodziły już do siebie. Jinxx podał mi rękę, żeby było mi łatwiej wstać.
- Czuję jedzenie!
Do kuchni wpadł CC. Podbiegł do mnie i zajrzał przez ramię.
- Hoooly shiiit! Wielka jesteś, mówił ci to ktoś?
Uśmiechnęłam się do niego. Widać, podpasowało mu dzisiejsze menu. Kiedy podałam wszystko do stołu, już miałam siadać…
- Chwila. Gdzie Ash?
Chłopaki wzruszyli ramionami.
- Jeszcze nie wrócił z ogrodu.
Wymamrotał Andy przeżuwając kawałek pizzy.
- Ja chyba po niego pójdę.
Poinformowałam chłopaków i wyszłam.
Było późno, bo prawie jedenasta wieczorem, zrobiło się dość chłodno. Przeszłam się po ogrodzie, ale Ashley’a dostrzegłam dopiero na drzewie. Stanęłam pod drzewem i spokojnie, delikatnie wdrapałam się na platformę. Szczerze mówiąc moje żebra wyraźnie zaczęły się goić, gdyż przeszkadzały mi coraz mniej. Chłopak nawet mnie nie zauważył. Siedział zapatrzony w panoramę Los Angeles rozświetloną tysiącami neonów i świateł latarni. W górze majaczył Księżyc w towarzystwie setek przepięknych gwiazd. Sama zapatrzyłam się w widok. Bardziej w niebo, ale wystarczyło to, żebym nie kontaktowała.
- Natalie?
Zostałam wyrwana ze swoich rozmyślań i dostrzegłam Ashley’a ze wzrokiem utkwionym we mnie.
- Co tu robisz?
Zapytał, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Szukałam cię. Jest już kolacja i w ogóle…
Zaczęłam się tłumaczyć.
- Aha.
Wymamrotał tylko i znów zapatrzył się na horyzont.
- Nie jest ci zimno?
Zlustrowałam jego t-shirt. Żadnej bluzy, kurtki… Ja miałam kangurkę, więc nie marzłam, ale wiał chłodny wiatr i krótki rękaw to raczej kiepski pomysł.
- Nie.
Dlaczego on tak lakonicznie odpowiada? Usiadłam obok niego.
- Ashley... Co się dzieje?
Zapytałam. Martwię się o niego. Przecież jeszcze wczoraj… jeszcze dziś rano by taki pełen życia, energii, a teraz jakby… posmutniał. Nie tylko nie dostałam odpowiedzi, ale nawet nie uraczył mnie spojrzeniem. Dotknęłam jego dłoni.
- Nie jest ci zimno, powiadasz…?
To było raczej oczywiste, że marzł. Kiedy dotknęłam jego dłoni, była lodowata. Musi tu siedzieć bardzo długo. Ale on dalej nie chciał nam mnie patrzeć.
- Ash, proszę.
Powiedziałam cicho i dotknęłam jego policzka, zmuszając go żeby na mnie spojrzał. Skierował na mnie swój wzrok. Był smutny. Mało tego. Wyglądał na kompletnie przybitego.


8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś bosska... Ale coś smutne to, chyba będziesz musiała napisać dziś jeszcze 3ci rozdział, bo umrę z ciekawości :D
    Natalia
    PS: Patrz, już nie jestem anonimem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super <3
    Co ta końcówka taka smutna?. Jak by mnie dzisiaj już życie dostatecznie nie zdołowało -,-
    Dobra nie ważne moje sprawy, ważne że rozdział jest genialny. Twoje opowiadanie to jedno z moich ulubionych <3 Na początku przeczytałam drewniaki xd i taki wtf haha ale później się zorientowała że źle czytam :) Czekam niecierpliwie na dalszą część <3
    Buuuziaki kochana :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka smutna końcówka...
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co takie smutne ? Zazdrosny się zrobił może hehe ;)
    Czekam na ciag dalszy :*
    Bużka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. FAJNIE...FAJNIE. TERAZ TAK SIĘ DEMORALIZUJE? XD HA HA HA NWM CZEMU ALE CZUJĘ ,ŻE TYLKO JA DOSZUKAŁAM SIĘ PODTEKSTU W TYM ZDANIU :Zdaje się, że pizze dochodziły już do siebie. GOD...COŚ SIĘ ZE MNĄ ZŁEGO DZIEJE..... XD ALE POZA TYM ROZDZIAŁ ŚWIETNY CZEKAM NA WIĘCEJ JAK ZAWSZE ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. Czemu taka smutna końcówka ;c ?
    *U* Ash zazdrosny się zrobił xd.
    Czekam na następny <3.

    OdpowiedzUsuń