sobota, 29 czerwca 2013

50. 'Nie pozabijały się... Jeszcze...'


Przepraszam was kochane, za ograniczenia przy komentarzach, ale nie zwróciłam uwagi na te ustawienia. Także, wielkie dzięki, Diana, bo w końcu się tym zajęłam i już wyłączyłam te durne kody i ograniczenia komentowania. Bardzo przepraszam miśki ♥
Dziękuję za komentarze i wejścia. Niedługo (myślę, że za jakiś tydzień) rusza mój drugi blog. Również opowiadanie o BVB, jednak w troszkę innych realiach i z nieco innej perspektywy.
Uchylę jedynie rąbka tajemnicy, że nasi chłopcy będą musieli zebrać swoją armię i przygotować się do ostatecznej bitwy...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Em… Nie przeszkadzam?
Zapytała cichutko modelka, rozglądając się dyskretnie po pokoju.
- Nie, nie. Wchodź. Coś się stało?
Zapewniłam brunetkę w odłożyłam instrument na bok.
- Słyszałam jak grałaś i… no jesteś naprawdę dobra.
Powiedziała zawstydzona Ella, stając we framudze drzwi. Zachichotałam mimowolnie i spuściłam głowę, lekko zawstydzona.
- Daj spokój, takie tam brzdąkanie.
Powiedziałam machając ręką, a drugą zbierając kartki porozwalane na czarnej pościeli Ash’a.
- Mówię kompletnie poważnie. Przecież słyszałam.
Powiedziała brunetka dobitniej, patrząc mi w oczy.
- No to cieszę się, że ci się podoba.
Zaoponowałam, dalej nieco zawstydzona. Gestem dłoni, dałam dziewczynie znak żeby usiadła. Ella skromnie usiadła na skraju łóżka Ash’a, podczas gdy ja sprzątałam swoje rzeczy.
- To może dowiem się czegoś więcej o tobie, co?
Puściłam dziewczynie przyjaźnie oczko. Wbrew pozorom i tym wszystkim tabloidom, była bardzo miła i niesamowicie skromna.
- A co chciałabyś wiedzieć?
Uśmiechnęła się do mnie ciepło. Chyba spodobał jej się pomysł ciekawszej rozmowy, niż smęcenie o pogodzie.
- Nie wiem o tobie za wiele, poza faktem, że znam cię z okładek magazynów. Jesteś piękna.
Ella momentalnie oblała się uroczym rumieńcem.
- Sorki. Dziwnie to zabrzmiało.
Speszyłam się nieco.
- Nie, nie. Po prostu tak mam. Nie lubię słuchać o tym jaka to jestem piękna i wspaniała.
Powiedziała z lekkim, kpiarskim uśmieszkiem Ella.
- Okej. W takim razie może mogłabym się dowiedzieć jak poznałaś się z Jake’m?
Zapytałam niepewnie. Chciałam nawiązać jakiś temat, a jakoś akurat tego byłam ciekawa i pytanie samo mi się wymsknęło.
- Poznaliśmy się jakieś pół roku temu na imprezie promocyjnej. Magazyn do którego pozowałam, zaprosił chłopaków na imprezę w formie promocji nowego wydania z wywiadem z nimi. Jakoś tak wyszło, że ledwo się obejrzałam, a Jake nie odstępował mi na krok. Był niezmiernie uroczy i… I tak wyszło. Drink, numer telefonu, jedno spotkanie, drugie…
Wspominała rozmarzona modelka z uśmiechem na ustach.
- A ty i Ashley?
Zapytała wyrywając się od natłoku wspomnień.
- Widzę, że robimy sobie babski wieczór.
Zachichotałam i puściłam dziewczynie perskie oko.
- Chodź, zejdziemy do kuchni, zrobimy kakao i pogadamy.
Powiedziałam z promiennym uśmiechem. Zrobiłyśmy tak jak mówiłam. Zeszłyśmy do kuchni, Ella zrobiła dwa duże kubki kakao, a ja zajęłam się poszukiwaniem jakiś ciastek.
- To uchylisz mi rąbka tajemnicy?
Dopytywała się brunetka.
- Jasne. W sumie zaczęło się od tego, że chciałam trochę lepiej poznać swoje pochodzenie. Wiesz, odnaleźć siebie, wrócić do korzeni… Takie tam. Leciałam z Polski do Stanów i na przesiadce, na lotnisku w Chile, napatoczyłam się na CC’ego, potem z czasem poznałam resztę zespołu i…
Urwałam, bo uświadomiłam sobie, że to moment w którym powinnam powiedzieć o moich DWÓCH miłościach… Ella nie musi wiedzieć. To przecież mój problem. I chyba w końcu się zresztą rozwiązał…
- Halo! Natalie!
Zawołała modelka, machając mi ręka przed nosem.
- Wybacz, zamyśliłam się.
Zaśmiałam się, wracając do świata.
- Także, poznałam resztę. W trakcie wpadł mały wypadek, no chłopcy stwierdzili, że mnie przygarną na trochę. Jestem im za to niezmiernie wdzięczna. Nie miałam tu nic, nikogo… Durna wariatka, która uciekła z domu. Potem zdaje się, że Ashley już nie chciał mnie wypuścić. I tak oto jestem.
Zakończyłam kłaniając się jak zawodowy muszkieter.
- Wypadek?
Zapytała dociekliwie Ella. Utkwiłam wzrok w swoim kubku z brązowym płynem.
- Powiedzmy, że gdyby nie Jake i Jinxx, mogłoby się to nieciekawie dla mnie skończyć.
Dziewczyna naprzeciw mnie milczała i wpatrywała się we mnie wyczekująco.
- Szłam ulicą i przyczepiło się kilku kolesi. Miałam szczęście, że Jake i Jinxx, byli blisko i zdecydowali się mi pomóc. Inaczej nie wiem czy rozmawiałybyśmy ze sobą dzisiaj.
Dokończyłam cicho, wciąż wpatrując się w swój kubek. Kiedy spojrzałam na Ellę, uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
- Hej, ale przecież chłopcy ci pomogli i jest już dobrze.
Powiedziała pocieszająco i położyła mi dłoń na ramieniu. Posłałam jej ciepły uśmiech.
- Wiem, dziękuję. Masz wspaniałego chłopaka.
Podsumowałam uciekając myślami gdzieś daleko.
- Wiem. I za to go kocham. Wiem, że nie zostawiłby kogoś kto potrzebuje pomocy. Każdy z nich taki jest, są idealnymi przyjaciółmi.
W tym momencie usłyszałam brzęczenie w kieszeni modelki.
- Chyba o wilku mowa…
Uśmiechnęła się dziewczyna, wyjmując iPhona z kieszeni spodni.
- Jake cię pozdrawia… „mała”?
Przekazała Ella patrząc na mnie pytająco przy ostatnim słowie.
- Wołają tak na mnie. Jestem dla nich wredną małolatą.
Zaśmiałam się bardziej do siebie niż do niej.
- Ile masz lat?
Zapytała ponownie ciekawa Ella.
- 19.
Odpowiedziałam spokojnie. Dziewczyna zamilkła.
- Coś nie tak…?
Zapytałam widząc jej wyraz twarzy.
-Och… Ja tylko… Zresztą, nic. To nie moja sprawa.
Pohamowała się przed skończeniem myśli, po czym nerwowo wstała i poszła do kuchni. Popędziłam za nią.
- Co się stało, Ella?
Zapytałam kompletnie zbita z tropu. Dziewczyna stanęła jak wryta i spokojnie obróciła się w moją stronę.
- Ja chyba nie powinnam, ale…
Zawiesiła słowo i przygryzła nerwowo wargę.
- Jesteś taka młoda, a Ashley… No, boję się, że może cię rozczarować. On i kobiety to dziwna relacja…
Trudziła się Ella, żeby wyrzucić z siebie meritum swojej wypowiedzi.
- Boję się, że cię zrani. On i wierność, to kiepskie połączenie.
Posumowała, wyrzucając z siebie szybko słowa, modelka. Stałam przed nią z lekko rozchylonymi ustami. Przecież znam go. Nie jest tak. Ufam mu. Nie zrobiłby tego, nie mi… Już było tak dobrze.
- Nie, Ella. Nie jest taki, wiem to.
Powiedziałam twardo patrząc jej w oczy.
- Natalie, przepraszam, ja po prostu… Świat Hollywood nie jest tak kolorowy, jak widzimy go w telewizji… Naprawdę cholernie ciężko jest tu o miłość, czy przyjaźń…
Patrzyłam na nią, nie odrywając wzroku. I co? Mam ot tak stwierdzić, że Ashley to kolejny palant, który liczy tylko na klika udanych nocy? Przecież wszystkie nasze rozmowy, gesty, pocałunki… Nie jest częścią tego wszystkiego o czym ona mówi. Na pewno.
- Ella… Wybacz, ale ja nie chcę tego słuchać. Znam go i wiem, że nie jest taki jak wszyscy myślą. Nie skrzywdziłby mnie.
Powiedziałam wolno i z namysłem dobierając słowa.
- Znam go trochę dłużej od ciebie, Natalie. Byliśmy na wielu imprezach razem, spędziłam z chłopakami masę czasu… Widziałam już co nieco jeśli chodzi o Ashley’a.
Brunetka dalej obstawała przy swoim. Miała swego rodzaju zakłopotani i troskę w oczach, ale mieszało się to z pewnością swoich przekonań. Czułam, że ta rozmowa zmierzała na nieciekawy tor. Kiedy modelka znów otwierała usta, żeby coś powiedzieć, dało się słyszeć szczęk zamka w drzwiach. Słychać było rozgadanych chłopaków, śmiejących się tuż przy wejściu. Wrzaski jednak ucichły, kiedy chłopcy weszli do kuchni i zobaczyli mnie i Ellę stojące naprzeciw siebie z dość zaciętymi wyrazami twarzy. Moje zaszklone oczy i jej, które wyrażały zaciętość i jednocześnie zmartwienie.
- Zajebisty pomysł miałeś, żeby zostawiać je same…
Szepnął sarkastycznie CC na ucho Jinxx’owi. Żaden z całej piątki nie spuszczał z nas wzroku.
- Cóż, nie pozbijały się… Jeszcze…
Odpowiedział również szeptem skołowany gitarzysta, ostatnie dodając już wyjątkowo cicho.

środa, 26 czerwca 2013

49. 'A Andy?'


Kochane jesteście, też za wami bardzo tęskniłam ♥
Szczerze mówiąc nie macie pojęcia, jak wielką motywację do pisania dają wasze komentarze. Teraz pewnie wyjdę na jakąś przewrażliwioną łzawą pannę, ale przyznaję się bez bicia, że zdarza mi się czasem uronić łezkę szczęścia jak czytam te wasze ślady pod moim postami. Buziaki devianty :*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wstałam rano i przeciągnęłam się w łóżku. Poczułam, że trafiłam na coś twardego. Odwróciłam się. Z mojej prawej strony leżał Ashley i jego umięśniona klatka była moją przeszkodą. Ale chwila, po lewej stronie leży… CC? A tak! Oglądaliśmy wczoraj we trójkę jakiś horror, w formie rozluźnienia atmosfery. Jak widać musiało nam się troszkę przysnąć. Reszta zespołu postanowiła chyba gdzieś poza domem spędzić całą noc, bo żaden z wielkiej trójcy nie powrócił przez całą noc. Zegarek. Jej, dopiero 7:00. Wstałam z kanapy najciszej i najdelikatniej jak mogłam, poprawiłam dresy i ruszyłam w stronę kuchni. Okażę dziś dobra wolę i zrobię tym leniom śniadanie. Właśnie skończyłam zalewać kawę i przeszłam do nakładania na talerze parującej jajecznicy, kiedy usłyszałam szczęk zamka w drzwiach. Dosłownie sekundę później usłyszałam jęki i narzekanie Jake’a i Jinxx’a. Z tego co zrozumiałam mieli porządnego kaca. Ale moment… A Andy? Weszłam do salonu, gdzie gitarzyści zdążyli pobudzić chłopaków śpiących na kanapie i uchyliłam się przed poduszkami miotanymi w Jake’a i Jinxx’a.
- Hej, panowie, a gdzie zgubiliście wokalistę?
Zapytałam wesoło opierając się o framugę drzwi. Jake z ręką na twarzy, którą zasłaniał sobie oczy przed światłem próbował zdaje się myśleć.
- Eee… Czekaj… Klub, potem bar, Ella i Sammi i…
- A tak! Pojechał z Juliet do niej.
W końcu doszedł do czegoś chwiejący się nieco Jinxx. Ulżyło mi, że chociaż nie zgubili kumpla na dobre.
- Teraz wypad i dajcie spać!
Wymamrotał CC, naciągając poduszkę na głowę. Zachichotałam melodyjnie.
- Stary, czujesz…?
Zapytał Ash unosząc się na łokciach. CC wyjrzał spod poduszki i uniósł głowę, wciągając w nozdrza powietrze.
- Ah! Czuję, że ktoś nas kocha i zrobił śniadanie!
Wykrzyknął perkusista, nagle wielce przebudzony i z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Zdaje się, że mam nie tylko najukochańszą, najpiękniejszą, najzdolniejszą dziewczynę na świecie, ale jeszcze nieźle gotuje.
Posłał mi czarujący uśmiech Ashley, po czym sekundę później przyciągnął mnie do siebie tak, że upadłam lądując na jego klatce piersiowej. Pocałowałam czubek jego nosa i przeczesałam palcami kosmyki zmierzwionych, czarnych włosów.
- Chodź, bo zaraz nic nam nie zostanie.
Zaśmiałam się i pociągnęłam Ash’a za rękę. Jinxx, Jake i CC już siedzieli przy blacie zajadając się ugotowaną jajecznicą i popijając zaparzoną przeze mnie kawę.
- Mistrzyni!
Zachwycał się CC.
- Zamknij się! Tu umierają ludzie.
Zawył Jinxx przyciskając jedną z dłoni do ucha i posyłając kumplowi karcące spojrzenie.
- Trzeba było tyle nie chlać!
Spojrzał na gitarzystów triumfalnie CC.
- Taa… A ta butelka whisky w salonie to nie wasza…
Wymamrotał sarkastycznie Jake. Faktycznie, piliśmy trochę. Matko, czyżbym wypiła tyle, że ledwo coś kojarzę. Mam nadzieję, że żadnej głupoty nie palnęłam pod wpływem. No mniejsza…
- Faktycznie, gotujesz nieziemsko.
Posłał mi czarujący uśmiech Jake, opuszczając lekko na nosie ciemne okulary, które widocznie w końcu znalazł. Usiadłam obok niego, a z mojej drugiej strony sekundę później pojawił się Ash z kawą i talerzem.
Podsunął mi pod nos widelec z odrobiną ściętych jajek.
- Hmm… Faktycznie niezła.
Wymamrotałam sama do siebie przeżuwając śniadanie w ustach.
Kiedy skończyliśmy jeść śniadanie, Jinxx obwieścił, że panowie jadą zaraz do studia.
- A Andy?
Zapytał CC, wyściubiając nos spoza swojego iPhone’a.
- Napisał, że dojedzie od JuJu.
Odpowiedział Jeremy, który poszukiwał kluczyków do auta.
- A właśnie!
Nagle wykrzyknął Jake, pukając się przy tym dłonią w czoło.
- Dziś wpada Ella! Wczoraj miała jakiś pokaz czy coś, i dziś zostaje u nas.
Powiedział gitarzysta, odpowiadając tym samym na pytające spojrzenia kumpli.
- Przecież my zaraz jedziemy i raczej nie wrócimy do wieczora.
Napomknął CC patrząc na Jake’a.
- Star ją przywita.
Rzucił niczym nie wzruszony Jinxx.
- Dziewczyny będą mogły się nieco poznać, a wieczorem wracamy.
Dodał i ubrał skórzaną kurtkę wybitą ćwiekami.
- Nie byłby to problem, mała?
Zapytał Jake, robiąc w moją stronę błagalne oczka.
- Żaden.
Zaśmiałam się melodyjnie, będąc w uścisku ukochanego. CC, Jinxx i Jake wyszli do garażu, tylko Ash nie chciał wypuścić mnie z objęć.
- Leć, bo pojadą bez ciebie, kocie.
Wymruczałam, opierając swoje czoło o jego. Pocałował mnie namiętnie w usta.
- Nawet nie wiesz, jak chętnie bym został.
Usłyszałam jego szept, po czym znów złączył nasze usta, z sekundy na sekundę pogłębiając tą przyjemność. W ekstazie wplotłam dłonie w jego włosy, a prawą nogą oplotłam w pasie.
- Z tym zdaje się musimy poczekać.
Uśmiechnął się zadziornie, przytrzymując moje udo i przysuwając jeszcze bliżej siebie.
- Oby nie za długo.
Szepnęłam mu do ucha, przygryzając delikatnie płatek.
W końcu wyszedł z domu, z miną zbitego psa. Posłałam mu ostatniego buziaka, opierając się o framugę drzwi. Kiedy 4/5 zespołu odjechało z piskiem opon spod willi, zrobiłam sobie kubek zielonej herbaty i udałam się do pokoju Ash’a. Wzięłam do ręki jednego z akustyków i postanowiłam, w końcu, zając się moimi piosenkami. Tak dawno nie zaglądałam do moich zapisków i nie grałam… Do roboty, mała!
Siedziałam tak z gitarą w dłoniach, oraz długopisem i kartkami obok, z dobre pięć godzin. W końcu z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Zeszłam na dół i gdy otworzyłam, moim oczom ukazała się piękna brunetka. Była wysoka i nietuzinkowej urody. Nie ma co, Jake miał świetny gust. Boże! Przecież ja jestem hetero! Nieważne. Urody spokojnie mogłam jej pozazdrościć.
- Ummm... Kim jesteś i jest może Jake?
Zapytała lekko skołowana modelka, badawczo mi się przyglądając.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
Otrząsnęłam się w końcu i odzyskałam głos.
- Jestem Natalie, wołają na mnie ‘Star’. Dziewczyna Ashley’a. Jake prosił, żeby dotrzymać ci towarzystwa, chłopcy są w studiu.
Powiedziałam i gestem zachęciłam Ellę do wejścia.
- Miło z jego strony. Ja jestem Ella, miło cię poznać.
Posłała mi przepiękny uśmiech brunetka i weszła do przedsionka, wprowadzając swoją walizkę.
- Kawy, herbaty?
Zapytałam Ellę, która czuła się u chłopaków dość swobodnie. Widać nie pierwszy raz wpadła do Jake’a.
- Na razie dziękuję.
Odpowiedziała uprzejmie.
- Emm… Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, jestem na razie u Ash’a. Wpadaj jakby coś.
Powiedziałam najcieplej jak umiałam, będąc jednocześnie lekko zakłopotaną, w końcu stałam w jednym pomieszczeniu ze świtowej sławy modelką. Dziewczyna pokiwała lekko głową. Wróciłam do pokoju mojego deviant’a i zaczęłam grać dopiero co napisaną piosenkę.


- „I am a factory girl, won’t you pardon me?
I can make my whole world in the back seat
Lost point, want a joint, show me how to treat a John
Can someone save me, save me from what I’m on

Wait a minute girl, can you show me to the party?
Hey wait a minute girl, can you show me to the party?
Just let me in through the backdoor
Just let me in through the backdoor, baby
Just let me in through the backdoor, just let me in
Wait a minute girl, can you show me to the party?”

 

I kiedy już miałam zamiar lecieć z drugą zwrotką, drzwi pokoju uchylił się i wyłoniła się zza nich Ella.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
'Factory Girl'
 


niedziela, 23 czerwca 2013

48. 'Najcudowniejsza dziewczyna świata...'


Hej kociaki! Wracam, nareszcie! Nawet nie wiecie jak się za wami stęskniłam! Wszystko pozaliczane (ah, podteksty... wszędzie podteksty... ^^) i teraz już cała szkoła mnie piękne zwisa i powiewa, i mogę się skupić na dopieszczaniu was, po tak długiej rozłące. Jestem niesamowicie wdzięczna wszystkim czytelnikom i bardzo dziękuję za zrozumienie i wytrwałość! Obiecuję jak najszybciej wstawiać dalsze rozdziały. Czas nadrabiać zaległości blogerki ^^
Jeszcze raz dziękuję i całuję każde z was z osobna ♥
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Doszliśmy do salonu i łagodnie opadłam na fotel, a chłopcy usiedli obok siebie na kanapie, naprzeciw mnie. Oboje patrzyli na mnie wyczekująco. Tak, przyszedł czas na tą ważną rozmowę. I ja mam zacząć? Głęboki oddech. Raz. Dwa… Przecież znasz swoje serce, Natalie.
- Ashley. Christian.
Zaczęłam spoglądając to na jednego, to na drugiego.
- Musimy załatwić pewne sprawy raz na zawsze. Ja... Ja kocham całą waszą piątkę. Jesteście moimi najlepszymi i zdaje się jedynymi przyjaciółmi. I ja… Ja…
Zacięłam się. No nie wierzę. Jeszcze jeden głęboki oddech.
- Spokojnie. Dasz radę.
Szepnął ledwo słyszalnie Christian, a Ash wlepiał we mnie swoje brązowe oczy, które z każdym moim słowem robiły się jakby coraz większe.
- Obu was kocham. Bardzo, bardzo mocno. Ale CC…
Ashley zamrugał nerwowo na dźwięk ksywki kumpla.
- Bardzo cię kocham. Ale zrozum, że ten mężczyzna obok, jest dla mnie powietrzem. Ty i reszta chłopaków tworzycie cały mój świat, ale bez powietrza nie mogłabym na nim egzystować. A Ashley jest właśnie tym co pomaga mi oddychać. To on ma moje serce. Teraz mam wrażenie, że miał je od pierwszego spotkania. Jesteś moim przyjacielem Christian i za nic w świecie nie mogę cię stracić, ale moje serce znalazło właściciela. Przepraszam.
W końcu. Udało mi się jakoś ubrać w słowa i wyrzucić z siebie całe to zwątpienie, całe to rozdarcie… Oczy moje i Ashley’a się spotkały. On ma w oczach łzy? I tyle miłości…
CC wbił wzrok w swoje kolana i wsparł głowę na dłoniach. Bez słowa podeszłam do niego i kucnęłam przed nim.
- Przepraszam… Nie chciałam cię zranić.
Szepnęłam ujmując jego dłoń w swoje. Poczułam na ramieniu dłoń mojego chłopaka. Ashley nic nie mówił. Spojrzałam na niego i widziałam jego szczęście i ulgę. On bał się, że nie z nim zostanę. Posłał mi ostatnie pełne miłości spojrzenie, lekko się uśmiechnął i wyszedł z pokoju. Tak bardzo mnie znał. Teraz musiałam porozmawiać z Christianem. Musiał mi spojrzeć w oczy i powiedzieć, że rozumie. Musiał. Nie mogę go stracić.
- Christian… Proszę.
Wydukałam gładząc dłonią jego włosy. W końcu podniósł głowę z kolan i spojrzał na mnie. Nie wiedziałam co mam myśleć. To spojrzenie było… dziwne. Nie mam pojęcia o czym teraz myśli. Bez słowa chłopak przyglądał mi się. Patrzył w moje oczy. Zapatrywał się głęboko w moje czarne źrenice. Czułam jakby szukał potwierdzenia moich decyzji w mojej duszy. Nie spuściłam wzroku ani na chwilę.
- Kocham cię. I nie wiem jak długo to we mnie zostanie. Ale chcę twojego szczęścia. A z nim jesteś szczęśliwa. Kochasz go, a on kocha ciebie równie mocno. Nie mogę sprawiać ci bólu.
Mówił wciąż odczytując świat zapisany w moich źrenicach.
- Zawsze będę dla ciebie, jesteśmy przyjaciółmi. Nie mógłbym cię stracić. Po prostu chcę twojego szczęścia, a zdaje się, że ono czeka na tarasie.
Uśmiechnął się ledwie zauważalnie Christian. Siedziałam tak naprzeciw niego, wpatrzona i niedowierzająca. Tak bardzo byłam mu wdzięczna. Tak bardzo bałam się, że go stracę. Nie był całkowicie szczęśliwy, ale chciał dobrze i rozumiał. Wtuliłam się mocno w jego klatkę piersiową, a on trzymał mnie w mocnym uścisku.
- Dziękuję.
Wychlipałam. Zbyt dużo ostatnio płaczę. Ale to były łzy szczęścia. Mogłam być teraz szczęśliwa z Ashley’em i być przyjaciółmi z CC’m. Kochałam ich wszystkich niezmiernie mocno. Byli dla mnie jak najlepsi przyjaciele… Jak rodzina.
- Nie płacz, głupku.
Powiedział pieszczotliwie Christian ocierając łzy z moich policzków. Pocałował mnie w czoło i delikatnie przejechał dłonią po moim policzku. Czułam, że był to dla niego rodzaj pożegnania. Żegnał się z myślami o tym, że kiedyś będę jego. Że to obok siebie będziemy budzić się codziennie.
- On czeka, idź.
Szepnął w końcu. Wstałam z kanapy, posłałam mu ostatnie kochające spojrzenie i ruszyłam w stronę ogrodu.
Było ciemno i kiedy wyszłam na dwór, nie mogłam nigdzie dostrzec Ashley’a. Nagle poczułam czyjeś ciepłe dłonie w około swojej talii, po czym na mojej szyi złożone zostały dwa drobne pocałunki.
- Dziękuję. Kocham cię.
Szepnął mi do ucha mój chłopak. Milcząc, splotłam palce naszych dłoni, jednocześnie zacieśniając uścisk Ashley’a wokół mojego tułowia. Położył mi podbródek na ramieniu. Staliśmy tak, wpatrując się razem w gwiazdy. Niebo było dziś bezchmurne, a gwiazdy tak jasne…
- Jesteś dla mnie najjaśniejszą z tych wszystkich gwiazd, moja Star…
Szepnął w końcu Ashley do mojego ucha. Słowo ‘moja’ wypowiedział inaczej. Było to dziwne. Brzmiało jakby balans pomiędzy chęcią posiadania, a świadomością, że odebrałby mi wolność.
- Zraniłam go.
Wydukałam w końcu, ze wzrokiem wciąż utkwionym w rozgwieżdżonym firmamencie nieba.
- Musiałaś wybrać. Inaczej cierpielibyśmy obaj, musząc rywalizować o ciebie.
Był to rzeczowy ton i niestety Ash miał rację. Byli przyjaciółmi i nie mogłam bawić się ich uczuciami, bo wyniszczałabym nie tylko każdego z osobna, ale jeszcze cały zespół od środka.
- Najbardziej szkoda mi Lauren. Nie poznałam jej, ale wiem, że żadna kobieta nie chce czuć się oszukiwana. Kochając mnie, zadawałby jej ból.
Powiedziałam bezwiednie zaciskając dłoń na dłoni Ashley’a. Chłopak delikatnie zwrócił mnie w swoją stronę.
- Najcudowniejsza dziewczyna świata…
Szepnął wpatrując się w moje oczy.
- Ciągle myślisz o innych, martwisz się… Może w końcu przyszedł czas, by zająć się własnym szczęściem…?
Powiedział Ash, odgarniając za ucho kosmyk moich włosów. Nic nie odpowiedziałam. Złączyłam swoje usta z jego wargami i czułam, ze świat mógłby się dla mnie teraz skończyć. Tylko on i ja, pod niebem pełnym srebrzystych gwiazd. Potrzebowałam go. Podświadomie mój umysł i ciało, wariowały kiedy był obok. Był najsłodszym narkotykiem, jakiego tak bardzo nie chciałam rzucić.

wtorek, 11 czerwca 2013

47. 'Cause love isn't always fair.'


Wiem miśki, że okropnie rzadko pojawiają się rozdziały, ale szkoła i te sprawy... Już niedługo kończę wszystkie zaliczenie i obiecuję się wami zająć jak należy ♥
Mam nadzieję, że mimo wszystko nikt nie zrezygnuje z czytania mojego bloga, co?
Neyro, "Pan-Przelecieć-I-Rzuć"? Serio...? Hahaha, nie mogłam z tego zwrotu xD
Po prostu zawsze wydawało mi się, ze Ash tak naprawdę jest naprawdę fajnym i wrażliwym chłopakiem pomimo tej całej otoczki wokół seksu i panienek. Więc to takie tam moje prywatne wyobrażenie mojego idola...
Matko, miałam cię pod łóżkiem?! Jej, to dlatego zawsze wydawało mi się, że coś mi chrobocze pod materacem... A to ty! I do tego moge mieć sukienkę? To szykuj się na wielkie weselse, mała! ^^
Hah.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy otworzyłam drzwi domu było w nim dziwnie pusto i cicho. W tym domu rzadko kiedy było pusto, a tym bardziej cicho. Coś było nie tak.
- Śmiało. Wchodź.
Zachęcał mnie Andy stojący tuż za mną. Stanęłam w przedpokoju. Biersack ledwo wszedł do domu, a z góry nagle zbiegli Jake i Jinxx i złapali wokalistę pod ręce.
- My idziemy na piwo.
Rzucił Jake i już chciałam ich zapytać o co chodzi, kiedy zdążyłam jedynie odwrócić się do zamykających się drzwi z otwartymi ustami. Świetnie. Teraz to mam wątpliwości, czy chcę iść dalej. Niepewnym krokiem przeszłam do salonu. Kiedy stanęłam we framudze drzwi, nie wiedziałam co powiedzieć. Stałam jak wryta. Na środku pokoju pojawił się wybieg prowadzący przez całą jego długość, a tuż przed jego początkiem stał jeden z foteli. Nie wiedziałam co dalej. Zrobiłam niepewny krok i nagle na wybiegu pojawił się Ashley.
- Ladies nad gentleman. Dzisiejsze show dedykowane jest najpiękniejszej dziewczynie jaką znam… pannie Nathalie ‘Star’ Satvari.
Powiedział donośnym głosem, naśladując zawodowych prowadzących. Zaraz po tym na podest wszedł CC i stanął obok Ash’a.
- Zatem zaszczyt mamy zaprosić specjalnego gościa na specjalne miejsce.
Wskazał mi dłonią fotel tuż pod szczytem wybiegu. Stałam tak jeszcze chwilę jak wryta, przyglądając się tym wariatom. Obaj panowie widząc to zeszli z wybiegu i łapiąc mnie jeden za prawą, drugi za lewą dłoń poprowadzili na fotel. Ja usiadłam, a oni wrócili na podest, stojąc teraz centralnie przede mną.
- Ekhem. Dzisiejsze show dedykujemy tej najwspanialszej,…
- …najpiękniejszej,…
- …, najbardziej utalentowanej,…
- …uroczej,….
- ….seksownej,…
- … i kochanej Star.
- Prosząc o wybaczenie…
- …przygotowaliśmy dla ciebie występ specjalny.
Mój wzrok biegał od jednego do drugiego, a moje źrenice robiły się mimowolnie coraz szersze. Ci idioci przygotowali dla mnie występ w formie przeprosin! Wow! Chyba nigdy nie byłam pod takim wrażeniem. Chwilę potem zniknęli, uraczając mnie jedynie informacją, że ‘show rozpoczyna się za 10 minut’. Siedziałam tak w wygodnym fotelu, nie mając zielonego pojęcia czego się spodziewać. Przecież Black Veil Brides to chyba najbardziej nieobliczalni ludzie jakich spotkałam. Nagle światło w pomieszczeniu zgasło, a zapaliły się lampy wmontowane w wybieg, podświetlenie od dołu.
- Robi się coraz dziwniej…
Szepnęłam skołowana sama do siebie. Rozległa się muzyka. Czy to jest country?! Boże, Dwight Yokoham’a… Z milion lat tego nie słyszałam. Na prowizorycznej scenie pojawił się Ashley ubrany w pełny westernowy strój. Wlepiłam w niego swoje oczy z jednym wielkim pytaniem w nich zawartym. Chłopak posłał mi firmowy uśmieszek z góry, ściągając okulary przeciwsłoneczne. Odpiął jeden guzik koszuli, potem drugi… Czy on…?
- Ja pierdole…
Powiedziałam bardziej do siebie niż do kogokolwiek. To jest striptiz! Kiedy już koszula w kratę leżała obok, chłopak zaczął wolno w rytm rozpinać skórzany pas z wielką klamrą. Guzik spodni… Sekundę później Ashley eksponował mi się już jedynie w bokserkach, kowbojkach i kowbojskim kapeluszu. Cholera. Wyglądał jak młody bóg, trzeba mu było przyznać. Zgrabnym ruchem zabrał swoją garderobę i zniknął z podestu. Zmiana muzyki. Dub-step? Jakaś niezła przeróbka… Już na scenie pojawił się CC ubrany w pełni jak zawodowy motocyklista. Skórzane spodnie, kurtka… On również wpasowując się w rytm muzyki powoli odrzucał kolejne części swojej garderoby, aż w końcu został jedynie w bokserkach, motocyklówkach i z bandaną na głowie. Pomimo, że był chudy również wyglądał niesamowicie seksownie, jako prywatny chippendales. Kiedy zszedł muzyka ucichła. Zaczęłam klaskać i głośno gwizdać. Należało im się, nie powiem. Sprawili mi tym wspaniałą niespodziankę. Kiedy wyszli ponownie mieli już na sobie spodnie, choć dalej pozostali bez gór. Spojrzałam na nich z miną zbitego psiaka.
- Koszulkę też ubrać?
Zapytał złośliwie Ash.
- No niech wam tak będzie…
Wymamrotałam patrząc na klamry ich pasków. Zaśmiali się obserwując moje zachowanie.
- Podobało się, mała?
Zapytał z uśmiechem CC.
- Barrrdzo.
Wymruczałam, przeciągając twarde ‘r’.
- A to nie koniec na dzisiaj.
Puścił mi oczko Ashley. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Chodź, to zobaczysz…
Powiedział CC i pociągnął mnie za rękę do jednego z pomieszczeń, w którym jeszcze nie byłam. Kiedy otworzył przede mną drzwi, moim oczom ukazało się prowizoryczne studio nagraniowe. Stała tam perkusja, parę wzmacniaczy i generalnie wszędzie porozrzucany sprzęt i kartki z tekstami. Na białych ścianach wisiały białe lampki. Wyglądało to wszystko bardzo… artystycznie. Christian wziął do ręki jednego z akustyków, a Ashley drugiego. Usiedli obok siebie. Pierwsze delikatne tony… Patrzyłam na chłopaków jak zaczarowana.
- … You always want the one that you can’t have…
- … Cause love isn’t always fair…
Czy oni właśnie grają dla mnie akustyczną wersję Love Isn’t Always Fair? Wow. Nie wiedziałam, że w ogóle taka wersja jest możliwa. I do tego… Matko, nie dość, że CC gra na gitarze to jeszcze śpiewa. Cholera. Nie myślałam, że oni są aż tak cholernie utalentowani. Z wrażenia, aż oparłam się o ścianę.
- W porządku Star?
Zapytał Ashley przerywając momentalnie.
- Ja… Tak. Jest. Cudownie…
To wszystko zaparło mi niesamowicie dech w piersi.
- To co, możemy liczyć na wybaczenie?
Zapytał Christian z miną zbitego psiaka. Bez słowa podeszłam do jednego i drugiego i uściskałam ich mocno.
- To chyba znaczy ‘tak’.
Zachichotał perkusista. Odsunęłam się od chłopców.
- Co nie zmienia faktu, że musimy pogadać. Cała nasza trójka.
Powiedziałam już poważnym głosem i gestem dałam przyjaciołom znak, żeby poszli za mną…