piątek, 31 maja 2013

43. 'Ale nabałaganiliśmy.'


Gosia, ciastko? Why not, ja tam lubię słodkości ^^
Agata, nawet nie wiesz jak mi miło jak tak wpadasz, sprawdzasz i domagasz się mojego opowiadania dalej. Kochana jesteś ♥
P.S. Rozdział nieco pikantny. Mam nadzieję, że nie zbanują mnie za jakieś +18 ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- To co? Kończymy na górze?
Zapytał figlarnie. Ja tylko spojrzałam na niego z błyskiem w oku i pociągnęłam za koszulkę. Znów złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Nie przerywając tego Ashley wniósł mnie po schodach na górę, do swojego pokoju. Położył mnie na łóżku, nie zamykając nawet drzwi i zaraz znalazł się na mnie. W końcu oderwaliśmy od siebie nasze usta. Jedno znaczące spojrzenie wystarczyło i Ashley już wiedział, że pozwalam mu na wszystko. Pocałował mnie pod uchem i zjechał językiem niżej. Szyja, ramię. Zdjął zwinnie moją bluzkę i biustonosz, po czym kontynuował. Kilka pocałunków pomiędzy moimi piersiami i zjeżdżał językiem coraz niżej. Poczułam jego usta na moim podbrzuszu. Jego dłonie spoczęły na moich biodrach. Zębami chwycił czarne stringi i zaczął zsuwać je w dół. W życiu nie czułam takiej przyjemności. W odruchu ekstazy chwyciłam go lekko za włosy. Po chwili przestał pieścić moje dolne partie ciała. Znów odszukał moje usta. Przyciągnęłam go mocno do siebie. Przygryzł moją dolną wargę. Zamruczałam z rozkoszy. Przecież nie mogę tylko ja być tu zabawiana. Odepchnęłam Ashley’a na bok i szybko usiadłam na nim okrakiem. Wpiłam się agresywnie w jego usta i zaczęłam ściągać mu koszulkę. Kiedy ta leżała już na ziemi, wyprostowałam się i siedząc dalej na chłopaku, sugestywnie patrząc mu w oczy zaczęłam zjeżdżać dłonią po jego torsie coraz niżej. Posłał mi szelmowski uśmiech i wyraźnie czekał na dalsze działania z mojej strony. Kiedy moja dłoń trafiła na spodnie, chwyciłam go mocno za dużą, srebrną klamrę skórzanego pasa i pociągnęłam do siebie. Podobał mu się ten temperament. Odpięłam zwinnie pas i zaczęłam zsuwać mu spodnie. Kilka sekund później nasze nagie ciała zwarły się i nie ma teraz mowy o żadnym przerwaniu. Oplotłam go nogami w pasie i chwyciłam za kark tak, żeby był jak najbliżej. Jedna z jego dłoni spoczęła na moim biuście, a drugą podtrzymywał się o zagłówek łóżka. Był cudowny. Każdy jego pocałunek, każdy dotyk sprawiał, że czułam się jak w niebie. Na początku trochę bolało, ale nie miałam zamiaru przerywać. Było mi jednocześnie tak dobrze. Kiedy nadszedł kulminacyjny moment naszej zabawy, jęknęłam cicho i chwyciłam Ash’a mocno z włosy. Wydawało się, że spodobało mu się to. Westchnął, a ja odchyliłam głowę do tyłu i wygięłam się w łuk będąc pod chłopakiem. On przywarł do mnie mocniej i znów całował moją szyję.
- Ashley…
Wyjęczałam jego imię oddając się stanowi uniesienia.
- Powiedz je jeszcze raz.
Mruknął mi będąc blisko, lekko przygryzając mi płatek ucha.
- Ashley.
Powtórzyłam w stanie największej ekstazy.
Po najcudowniejszych doznaniach, jakie mój chłopak mógł mi zafundować, leżeliśmy w końcu obok siebie przytuleni. Matko, mówię teraz na mojego ukochanego basistę, członka mojego ulubionego zespołu „mój chłopak”. Nie wierzę. Od kiedy ja mam w życiu takie szczęście? Wiecznie tylko kłopoty, problemy, aż tu nagle pojawił się ON i jakby wszystko zniknęło. Wtuliłam się w jego ramiona i pocałowałam w żuchwę. W odpowiedzi Ashley złożył mi uroczego buziaka na włosach.
- Jesteś cudowna.
Powiedział głaszcząc mnie po odkrytym ramieniu.
- Ty też, kotku.
Powiedziałam zalotnie kreśląc na jego nagim torsie koła i linie.
- Ale nabałaganiliśmy.
Zaśmiał się Ashley. Ogarnęłam wzrokiem jego pokój. Wszędzie leżały nasze porozrzucane części garderoby. Od okryć wierzchnich, po bieliznę. Zaśmiałam się. Nagle usłyszałam dźwięk komórki, jednak nie był to mój dzwonek. Ash sięgnął po swoje spodnie i wyciągnął z kiszeni swoją komórkę.
- Halo?
Zapytał.
- Idioto!
To było dokładnie pierwsze co usłyszałam w słuchawce. Podparłam się na ramieniu i czujnie nasłuchiwałam rozmowy.
- Znowu ja dostaję ‘idiotą’…? Za co znowu?
Zapytał Ashley lekko zirytowany.
- Kiedy ledwo od wyjścia zająłeś się urokiem swojej dziewczyny, to przyznaj, że nie pomyślałeś czym my kurwa wrócimy do domu!
Wydarł się do słuchawki Andy.
- Osz kurwa…
Wymamrotał Ash pod nosem. Zachichotałam zasłaniając usta poduszką.
- A mała niech się tam nie śmieje, bo jej się też oberwie za rozpraszanie muzyków w trakcie pracy!
Dodał złośliwie, jak widać słysząc mój śmiech.
- Dobra, to zaraz po was przyjadę.
Szybko powiedział Ashley, już wstając z łóżka.
- No ja ci radzę! I mam nadzieję, że sufit się jeszcze nie posypał!
Matko, ale ten Biersack złośliwy jak się go wkurzy. Nie zmienia to faktu, że cała sytuacja była dość zabawna.
Ashley już zaczął się ubierać, kiedy popatrzył w moją stronę.
- Przepraszam, ale muszę jechać po tych debili. Jedziesz ze mną?
Popatrzyłam na niego z uroczym politowaniem.
- A kto ogarnie ten nasz bałagan, co?
Zapytałam retorycznie. Ash rozejrzał się po lekko zabałaganionym pomieszczeniu, po czym objął wzrokiem łóżko, na którym panował kompletny chaos, w którym leżałam.
- Pomógłbym, ale…
- Leć już po nich. Poradzę sobie.
Uśmiechnęłam się do niego i pospieszyłam gestem ręki. Zakładał już swoje kowbojki, po czym podszedł do mnie i pocałował mnie.
- Dziękuję. Niedługo wracam, kocie.
Powiedział i dał mi buziaka w nos. Wyszedł.

czwartek, 30 maja 2013

42.'Kończymy na górze?'


Pisać prace domowe, powiadasz? Hmmm... Wiesz, why not, ale tak za darmo...? *sugestywne podniesienie brwi*
Haha, matko ale mi się udzielił zboczony ton w jaki zaczyna iść to opowiadanie ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ubrałam słuchawki i czekałam na moment wokalu. Uwielbiałam początek tego utworu. Krótki duet perki i basu. Cudo. Zaczęłam śpiewać. Mój wokal wydawał mi się zawsze być beznadziejny, więc trochę utrudniało to sprawę. Nie był na pewno tak dobry jak Andy’go, więc cały czas dręczy mnie myśl co powiedzą jak już skończę. O-oł. Przyszła pora na scream. Ugh. Powiedzmy, że można to nazwać jakimś wyciem bardziej w moim wykonaniu niż scream’em, ale niech będzie. W końcu koniec. Cisza. Ja zamilkłam, a przez dźwiękoszczelne ściany też nic nie słyszałam.
- Em… Chłopaki?
Zapytałam niepewnie.
- Nieźle. Wyłączając scream’y myślę, że było świetnie.
Powiedział Andy. On chyba nie wie co mówi.
- Taaa… Jasne. Whatever. Mogę już stąd wyjść?
Zapytałam błagalnie. Przez szybę Andy pokręcił mi tylko przecząco głową. Pozostała czwórka wymieniła porozumiewawcze spojrzenia.
- W rogu masz sprzęt do wyboru. Czekam na autorski utwór, Star.
Powiedział wokalista i posłał mi triumfalny uśmiech. Nosz kurwa zginie. Ale może jednak jakbym troszkę spróbowała od strony aktorskiej?
- Jaki autorki utwór? O czym mówisz?
Zapytałam rzekomo zdezorientowana, rozkładając ręce w geście bezradności.
- Śmieszne. Ha-ha-ha.
Odpowiedział mi ironicznie Andy.
- Nie wymigasz się. Powiedział nam o twoich tekstach.
Dorzucił się Ashley zza ramienia kumpla.
- No i nie zapomnij o muzyce, którą sama napisałaś podobno.
Puścił mi oko Jinxx. Nerwowo przeczesałam dłonią włosy. Warknęłam pod nosem kilka przekleństw, ale wzięłam jednego z akustyków do ręki. Szybciej się z tego wywinę, szybciej mnie puszczą. Dobra. Trąciłam wszystkie struny instrumentu.
Okej, strój może być. 


- I am strong, love is evil
It's a version of perversion that is only for the lucky people
Take your time and do with me what you will
I won't mind, you know I'm ill, you know I'm ill

So hit me like a man and love me like a woman
Buried and sad, look me in the eyes, I want it
One will give you hell, one will give you heaven
Hit me like a man, love me like a woman
Love me like a woman…
[https://www.youtube.com/watch?v=XWvrxlyG5F8]


Kiedy już skończyłam odstawiłam gitarę i z założonymi rękami stanęłam przed szybą, za którą cała piątka siedziała wpatrzona we mnie i nic nie mówiła.
- Hello! Panowie, ja bym chciała wyjść!
Krzyknęłam w końcu.
- Już, mała.
Powiedział CC i otworzył mi na powrót drzwi, po czym zaraz dostał w łeb za wcześniejsze zamknięcie mnie tam. Wszyscy dalej wytrzeszczali na mnie gałki oczne.
- Taka brzydka jest ta bluzka, czy mam coś może na twarzy…?
Zapytałam chłopaków próbując ich jakoś przywrócić do świata.
- Ja piernicze. Gdzieś ty była przez te wszystkie lata?
Zapytał wpatrzony we mnie jak w obrazek Jake.
- Czekała na mnie.
Wymamrotał Ash słysząc tekst kumpla. Zachichotałam i podeszłam do mojego świeżo upieczonego chłopaka, który nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Jesteś niesamowita.
Powiedział patrząc mi w oczy.
- Mało powiedziane. Fenomenalna!
Dorzucił się zza moich pleców CC.
- I ty dopiero teraz zawitałaś do Hollywood?
Zapytał mnie Jinxx lustrując mnie z podziwem od czubka głowy, po koniuszek butów.
Ostatni podszedł Biersack.
- Tak jak uwielbiam moją Juliet, tak mogę spokojnie powiedzieć, że jesteś równie zajebista.
Powiedział uśmiechając się do mnie.
- Pff… Jest lepsza od Simms.
Wymruczał Ash w moje włosy, obejmując mnie od tyłu w pasie.
- Skończcie już, przecież nie jestem wcale taka świetna.
Powiedziałam spokojnie, jednocześnie wplatając swoje place pomiędzy palce Ashley’a. Jinxx znacząco odchrząknął i nacisnął jeden z przycisków na konsoli. Rozległ się mój głos w akompaniamencie gitary. Wow. Nie podejrzewałam, że jest tak dobrze. Nie był to absolutnie jakiś wybitny wokal. Po prostu miał w sobie to coś. Ten feeling. Nie był ani całkiem czysty i daleko było mu do wokalu divy, ale był jakiś taki… fajny. Lekko zachrypnięty, czasami piskliwy, generalnie nie za wysoki jak na dziewczynę. Był po prostu mój. Owszem, jestem zaskoczona, jednak dalej nie wiem czym oni aż tak się zachwycają.
- Dajcie spokój. Przecież to nic takiego.
Powiedziałam wzruszając ramionami i opadając na pobliską kanapę.
- My jej chyba nie przemówimy do rozsądku.
Westchnął Jinxx zajmując się czymś przy konsolecie.
- Spróbuj zmarnować ten talent, to będziesz miała ze mną do czynienia.
Pogroził mi palcem Biersack wchodząc do salki dźwiękoszczelnej. Wzniosłam oczy do sufitu i gestem ręki kazałam mu iść szybciej. Wokalista chwilę później stał w miejscu w którym przed chwilą to ja się męczyłam. Włożył na głowę słuchawki i pokazał do chłopaków za szybą trzy palce.
- Trzeci track, Jake.
Rzucił Jinxx, a kumpel nacisnął zielony przycisk. Andy i gitarzyści pochłonięci zostali przez nagrywanie, CC pisał właśnie SMS-a (niech lepiej będzie do Lauren), a Ash usiadł obok mnie. Szybko wskoczyłam mu na kolana i zaczęłam przeczesywać pasma jego długich włosów. Chłopak odgarnął moje farbowane włosy na bok i pocałował mnie w szyję. Zamknęłam oczy. Było mi tak cudownie.
- Może zostawimy chłopców samych w studio, co kocie?
Zapytał Ashley dalej zajmując się pieszczeniem mojej skóry. Odsunęłam się od niego na milimetry.
- Nic się nie stanie jak ominie cię parę nagrań.
Powiedziałam zaczynając błądzić dłonią po jego klatce piersiowej. Ashley jednym zgrabnym ruchem wstał trzymając mnie pod udami, tak że moje nogi oplatały jego pas, a dłonie spoczywały na jego karku.
- Widzę, że ktoś nam się urywa z nagrań.
Zachichotał Jake patrząc na nas.
- Wybacz stary, dziś nic nie nagram. Nie ma bata.
Powiedział Ash zerkając tylko na kumpla.
- Idź. I tak byś się przy niej nie skupił. I chyba nie tylko ty…
To ostatnie Jake wymamrotał pod nosem, ale dało się to usłyszeć. Ashley wydawał się puścić ten komentarz mimo uszu. Wyniósł mnie z budynku i postawił na ziemi. Wyjął z kieszeni kluczyki i otworzył mi drzwi do samochodu. Kilka minut później znaleźliśmy się w ich willi. Ledwo wyszłam z pojazdu, a mój chłopak już porwał mnie w ramiona. Kiedy znaleźliśmy się na werandzie, zaczął mnie całować. Oh, robi to idealnie. Jakoś znaleźliśmy się w przedpokoju. Ashley przygwoździł mnie do ściany. Zaczął błądzić dłońmi po moim ciele w górę i w dół. Oplotłam go ponownie nogami, a dłonie zatopiłam w jego czarnych włosach. Zaczął składać pocałunki na moim ramieniu, potem obojczyk, szyja. Przygryzł delikatnie moją skórę. Westchnęłam, będąc w tym stanie ekstazy. Poczułam, że Ash się uśmiecha. Sekundę później jego czoło oparte było o moje.
- To co? Kończymy na górze?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hah, dalsza część już gotowa, ale trzeba troszkę pobudzić waszą ciekawość ;>

środa, 29 maja 2013

41. 'No chodź, diablico.'


Wróciłam i wrzucam wam nowy rozdział Devianty ♥
Bardzo dziękuję za wszystkie wejścia i komentarze. Bez was ten blog byłby niczym.
Neryo, bardzo dziękuję za przemiły komentarz pod ostatnią notką.Wyjść za ciebie? Och, chyba nie mogłabym odmówić. Myślę jednak, że wypadałoby nam zacząć od kawy kochanie...  Haha ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Szybko się ogarnęliśmy. Boże, nawet bez prysznica. Szybka zmiana ciuchów, fryzury jako takie. Dobra lecimy na dół. Zbiegliśmy ze schodów, gdzie stała już pozostała czwórka i przywitała nas gromkim ‘uuuuuu’. Zachichotaliśmy jednocześnie i Ash złapał mnie w talii przysuwając do siebie. Posłałam mu uśmiech i dałam buziaka w policzek.
- Dobra, koniec tych słodkości! Praca czeka, panie Purdy!
Zawołał Jinxx obserwując nas z uśmiechem.
- Ej, mała a może pojedziesz z nami?
Zapytał Jake puszczając mi perskie oko. Zmieszało mnie nieco to pytanie.
- Będę wam przeszkadzała.
Wypaliłam patrząc na nich po kolei. Odpowiedzieli mi jedynie wzrokiem pełnym politowania.
- Chodź, może nawet nam pomożesz.
Powiedział w końcu Jinxx. Spojrzałam na niego z dość ironicznym rozbawieniem.
- Przyjmijmy, że pójdę popatrzeć.
Powiedziałam powoli. Jakoś nie miałam chyba śmiałości angażowania się w ich pracę. Black Veil Brides to ich zespół i ich nowa płyta. Ja nie należę do zespołu. Jeszcze by tego brakowało, żebym im pomagała nad czymkolwiek. Oni to już stare wilki w tym biznesie, a ja to kompletny szczeniak.
- Zobaczysz, spodoba ci się.
Szepnął mi do ucha Ashley i złapał za rękę, kiedy już wychodziliśmy. Standardowo odbyła się debata pod tytułem ‘Którym samochodem jechać’ i dodatkowa dyskusja pod hasłem ‘Ja prowadzę’. W końcu stanęło na tym, że w szóstkę damy radę zabrać się dużym, czarnym vanem, a za kierownicą usiądzie Jinxx. Kiedy samochód stanął przed garażem…
- Panowie, wy wiecie, że ten samochód ma pięć miejsc, prawda…?
Zapytałam bardzo retorycznie.
- Daj spokój mała. Przecież jesteś drobniutka. Damy radę.
Puścił mi oko CC. Spojrzałam na niego jak na wariata i już chciałam coś odpowiedzieć, kiedy poczułam czyjeś ręce w okolicach moich bioder i chwilę później siedziałam już w samochodzie na kolanach Ashley’a.
- Sorry chłopaki, ale moja śliczna Star już ma swoje prywatne siedzenie.
Zaśmiał się, po czym reszta chłopaków usadowiła się w pojeździe. Kiedy jechaliśmy panowała dziwna cisza. Andy pisał cos w swoim zeszycie, CC siedział zapatrzony w okno, Jake wystukiwał jakiś rytm o kolano, a mój gwiazdor patrzył na mnie i głaskał mnie po ramieniu, kiedy siedziałam oparta o jego tors i nieco ściśnięta przez resztę. Zaczęłam nucić pod nosem jedną z moich ukochanych melodii.
- Black tides of smoke and misery,
A loaded gun and a bastards history,
My temple's full of crazy…

Usłyszałam włączający się do mnie głos Andy’ego.
- YOUTH AND WHISKEY!
Krzyknęli wszyscy w samochodzie. Chwilę później doszliśmy już do refrenu, który wszyscy zgodnie zaczęliśmy śpiewać.
- Can you see?
Can you see me?
I'm strong from what they made me!
These angels who carry me,
They tell me youth and whiskey!

Kiedy skończyliśmy piosenkę z dodatkowymi efektami beat-box’u, które w połowie zaczął tworzyć CC, zajechaliśmy na podjazd. Wysiedliśmy z samochodu, a ja dalej nuciłam pod nosem refren.
- These angels who carry me…
Sekundę później mój świeży chłopak zrównał się ze mną.
- Młodość i Whiskey, kochanie.
Szepnął mi do ucha, przelotnie zostawiając pocałunek na moim policzku.
- Do czego ty mnie namawiasz, mój aniele…?
Figlarnie zapytałam z błyskiem w oku, siląc się na granie niewiniątka. Przystanęliśmy. Ashley zbliżył się do mnie.
- Od kiedy ty niby taka grzeczna, co…?
Zapytał kiedy nasze twarze znalazły się milimetry od siebie.
- Pamiętaj, że grzeczne dziewczynki idą do nieba.
Psotnie powiedziałam lustrując wzrokiem jego twarz od ust do oczu.
- Ale te złe sprawiają, że czujesz się jak w niebie.
Wymruczał mi do ucha. Nasze usta złączyły się w gorącym pocałunku. Zaczynam żałować, że nam wcześniej przerwali. Mimowolnie moja dłoń spoczywając na jego klatce piersiowej zaczęła zsuwać się w dół.
- Ale, że tak w plenerze?
Zaśmiał się Ash odsuwając się na centymetr ode mnie. Wywróciłam oczami. Cóż, był niesamowicie pociągający i nie mogłam w sobie powstrzymać niektórych instynktów. Jak widać nie tylko mężczyźni mogą być ‘napaleni’, kolokwialnie mówiąc.
- Koniec tych romansów tam! Robota!
Usłyszałam krzyk Andy’ego z progu budynku.
- No chodź, diablico.
Rzucił, po czym dał mi ostatniego buziaka i ruszyliśmy do studia.
Kiedy już znaleźliśmy się w pokoju, gdzie było przejście do dźwiękoszczelnego pomieszczenia do nagrywania, chłopaki zerkali na nas z podejrzanymi uśmiechami.
- Czy ja mam zacząć się bać?
Przerzucałam wzrok po kolei na każdego z nich z niepewnym uśmiechem.
- Kiedy państwo Purdy byli zbyt zajęci sobą, ustaliliśmy, że skoro już nasza Star pojawił się w studio, to chyba możemy cię odrobinę pomęczyć.
Powiedział wolno Andy delektując się każdym słowem. Siedział z nogą na nodze w czarnym skórzanym fotelu, z rękoma założonymi na klatce piersiowej. Wyglądał jak jakiś mafioso. Zaczynam się naprawdę bać.
- Ja ci odpuszczę póki nie pokażesz nam co potrafisz.
Dodał unosząc brew do góry, ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.
- Marsz do salki, Star.
Powiedział śmiejąc się Jinxx. O nie, nie. Nie pisałam się na nagrywanie niczego.
- Chyba śmieszni jesteście. W życiu.
Powiedziałam w dobitny sposób. W odpowiedzi poczułam, że tracę grunt pod nogami.
- Puść mnie idioto!
CC przewiesił mnie sobie przez ramię i wniósł do pomieszczenia nagraniowego. Kiedy posadził mnie na krześle, już chciałam zwiewać, ale mój oprawca zakluczył mi drzwi – moją ostatnią drogę ucieczki. Stanęłam przy statywie, patrząc w szybę z wzrokiem mordercy.
- To co, mała? Zaczynamy?
Usłyszałam głos Jake’a w głośnikach.
- Zabiję was idioci za tę akcję.
Wycedziłam. Usłyszałam tylko ich chichot w odpowiedzi.
- Radzę się zamknąć.
Warknęłam, ale opuściłam ręce wzdłuż tułowia i stanęłam przy mikrofonie.
- Coś ci puścić na rozgrzewkę?
Zapytał gitarzysta.
- Niech stracę, dawaj 'Legacy'. Najwyżej znienawidzicie własną piosenkę.
Wymamrotałam, dalej wkurzona na chłopaków, którzy szczerzyli się do mnie zza szyby.

niedziela, 26 maja 2013

40. 'Mamy całą noc...'


Okej kochane Devianty ♥
Wstawiam wam dziś następny rozdział i jako, że jutro jadę na wycieczkę z klasą, to przez dosłownie parę dni nie będzie notek. Wracam w środę i tego dnia postaram się dalej coś wrzucić.
Póki co buziaki i trzymajcie kciuki, może pogoda się cudem zmieni na mój wyjazd :*
Wiosko, nadchodzę!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy obudziłam się był ranek. Pierwsze co poczułam, to ramiona Ashley’a wokół mnie. I jego zapach… Nie potrafię chyba dobrze tego opisać, ale to jest ten rodzaj zapachu, który czujesz i wiesz, że należy bezpośrednio do TEJ osoby… Więcej. Wiesz, że nie chcesz przestać go czuć, że boisz się, że kiedyś zabraknie tej perfumy w twoich nozdrzach… Oczywiście Ashley używał obłędnych perfum, które sprawiały, że miałam te pozytywne zawroty głowy. Ale to nie ten rodzaj perfumy. To jest dosłownie JEGO zapach. Zapach jego ciała, ciepło jakie od niego bije, wszystkie receptory jego skóry… To narkotyk, którego nigdy nie masz dość.
Otworzywszy oczy leżałam na klatce piersiowej Ash’a bawiąc się kosmykiem jego czarnych włosów, który spoczywał mu na ramieniu. Miałam wrażenie, że mogłabym tak leżeć bez końca. Zamknięta w jego objęciach, otoczona jego zapachem, czująca jego ciepło i słysząca jego wyrównany oddech. Chyba właśnie wpadłam w ten stan. Zakochałam się i muszę to przyznać sama przed sobą. ON stał się moim słodkim nałogiem.
Ashley przeciągnął się lekko i otworzył oczy.
- Dzień dobry, śpiochu.
Uniosłam głowę i uśmiechnęłam się do niego promiennie. Odwzajemnił mi się tym samym.
- Hej, mały włamywaczu.
Spojrzałam na niego z pytaniem w oczach.
- Tym razem to nie ja pomyliłem pokoje.
Powiedział Ash pokazując rządek swoich perłowych ząbków.
- Przepraszam, Ashley.
Teraz to on patrzył na mnie zaskoczony. Usiadłam po turecku tuż obok niego.
- Przepraszam, za to, co wczoraj powiedziałam. Nie jesteś taki. Znaczy, no jesteś podrywaczem i tym ‘seksownym’ w zespole, ale nie jesteś taki jak reszta facetów… Ja nie wiem czemu to powiedziałam wtedy, tam w ogrodzie. Byłam wkurzona i…
Przyłożył mi palec do ust.
- Hej, spokojnie. Nic się nie stało. Powiedziałaś to co myślałaś i szanuję to. Może po prostu musisz mnie lepiej poznać… Daj mi trochę czasu.
Patrzyłam na niego jak na dzieło sztuki. Był taki szczery w tym co mówił i tak bardzo poważny. W jego oczach widziałam, że mu zależy… Muszę powiedzieć mu teraz.
Zgrabnym ruchem usiadłam na Ash’u okrakiem. Jego spojrzenie w tym momencie było bezcenne. Nie wiedział, czy ma się cieszyć, czy być zaskoczonym, czy cokolwiek. Już chciał cos powiedzieć, kiedy teraz to ja go uciszyłam gestem. Patrząc na niego z tej pozycji, z góry posłałam mu tajemnicze spojrzenie.
- Koniec z tymi durnymi gierkami. Już wszystko wiem. Nie mam sił dalej siebie samej oszukiwać. Chcę mieć cię blisko. Chcę budzić się przy tobie jak dziś codziennie. Chcę, żebyś był. Nawet jeśli ty nie czujesz tego samego… Zostałeś moim narkotykiem, a ja nie mam zamiaru wybrać się na odwyk.
Kiedy skończyłam wpiłam się w jego usta. Poczułam, że uśmiechał się przy każdym pocałunku i przyciągnął mnie do siebie. Po chwili to ja znalazłam się na dole, a on siedział na mnie.
- Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę.
Wymruczał mi do ucha i zaczął składać pocałunki na mojej szyi, żeby po chwili odnaleźć moje usta. To już nie były te pocałunki co wcześniej. Teraz już nie były próbą, poznaniem, pierwszym podejściem… Każdy z nich był jak niepisane wyznanie uczuć. Przyciągnęłam go do siebie mocniej, a on błądził dłońmi po moim tułowiu i karku. Nagle usłyszałam, że drzwi pokoju się otwierają.
- Ash, musimy zaraz jechać do studia i…
Andy. No naprawdę ma wyczucie czasu. Odczepiliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na niego, podczas gdy on stał w progu z otwartymi ustami.
- Nie że ja coś, ale może za sekundkę, stary?
Zapytał ironicznie Ashley dając Biersackowi do zrozumienia, żeby lepiej wyszedł. Andy jeszcze na chwilę się zawiesił ze wzrokiem utkwionym we mnie.
- A tak… Tego… Ja już pójdę… Studio i takie tam.
I wyszedł zamykając drzwi. Ash przewrócił oczami i za chwilę znów utkwił we mnie swój wzrok.
- To na czym skończyliśmy?
Zapytał z błyskiem w oku i na powrót wpiliśmy się w swoje usta. Kiedy dłonie Ashley’a już powędrowały pod moją koszulkę…
- Ash, zaraz jedziemy do…
Jake. No ja ich chyba pozabijam wszystkich.
- Czy ktoś was kurwa nauczył pukać?!
Wydarł się Ashley ponownie lekko się ode mnie odsuwając. Jake stał w progu z cwaniackim uśmieszkiem.
- A propos ‘pukania’, to ja chyba nie będę przeszkadzał.
Zaśmiałam się, na co gitarzysta posłał mi śliczny uśmiech i zniknął za drzwiami.
- Chyba muszę zacząć zamykać te drzwi na klucz.
Wymamrotał Ash, po czym widząc moje rozbawienie, sam zachichotał.
- Leć do tego studia. Poczekam na ciebie.
Powiedziałam dając mu buziaka w policzek.
- Pewna jesteś…?
Zapytał z nadzieją, bo chyba nie był zbytnio zadowolony z potrzeby wyjścia w tym momencie. Pokiwałam głową.
- Spokojnie… Mamy całą noc…
Szepnęłam mu zadziornie do ucha.
- Czyli oficjalnie razem?
Postanowił się upewnić basista. W odpowiedzi tylko ponownie namiętnie go pocałowałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W końcu są razem! Zadowoleni? ;>
P.S. Dla informacji największych fanów gorących scen (Victoria, mówię chyba głównie do ciebie, zboczuszku ♥), ostrzegam, że zdaje się kolejny rozdział, albo jeszcze następny to będzie głównie opis wspomnianej 'całej nocy'. Więc przygotujcie się, że będzie gorąco... Buziaki :*