niedziela, 2 czerwca 2013

45. 'O czym ty mówisz?'


Usiadłam na skraju szkarłatnej pościeli i podciągnęłam kolana pod brodę. Poczułam świeże łzy na swoich policzkach. Co się ze mną ostatnio dzieje? Tyle lat dawałam sobie radę. Tyle lat nikt nie widział moich łez, a teraz… Eksponuję je, jakbym nagle przestała się ich wstydzić. Ja tak bardzo się gubię. Nie wiem co teraz. Kocham Ashley’a. Ale CC… Jest moim przyjacielem. Nie jest tak łatwo przestać kogoś kochać. Jeśli nic z tym nie zrobię, on będzie cierpiał. Lauren też będzie cierpiała. I wszystko przeze mnie. Po co ja się pojawiłam w ogóle w życiu chłopaków? Co ja sobie myślałam? Wszystko samo się ułoży? Boże… Jak mogłam być tak głupia. Durna dziewczyna z Polski, która myślała, że zawojuje świat. Kto pomyślał, że tak szybko moje szczęście się skończy. Jeszcze godzinę temu kochałam się z moim chłopakiem i byłam taka szczęśliwa, a już zdążyłam sprowadzić kolejne kłopoty. Ja tylko niszczę…
Bezwiednie wstałam i poszłam do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie.
- Idiotka.
Szepnęłam. Ściągnęłam koszulkę. Co wieczór zmiana opatrunków. Moje żebra już się prawie zagoiły. Nic nie było widać, prócz kilku zadrapań. Rozwinęłam bandaże. Wyrzuciłam je do kosza. Już nie będą potrzebne. Osunęłam się lekko po przeciwnej ścianie i skuliłam się na posadzce. Co ja mam teraz zrobić? Nie wiem… Czuję się potwornie zagubiona. Tak bardzo chciałabym, żeby któryś z chłopaków teraz tu był. Żeby nagle Ashley wszedł tutaj, tak jak wtedy w szpitalu, żeby pocałował mnie delikatnie w policzek i, żeby był. Ale nie mogę. Nie mogę być dla nich wszystkich wiecznym utrapieniem, wiecznym problemem. Coś błysnęło mi na umywalce. Za dobrze znam ten błysk. Uczucie kiedy ostrze uśmiecha się do ciebie i wyciąga pomocną dłoń.
„Jestem tu dla ciebie.”
Co to? Czy ktoś coś powiedział?
„Pomogę ci. Będzie lepiej.”
Kim jesteś? Boję się.
„Zobacz. Uśmiecham się. Jedno draśnięcie. Poczuj ulgę.”
Nie. Nie chcę. Znów się nie uwolnię. Tak jak te kilka lat temu w ośrodku wychowawczym. Odejdź.
„Wiesz, że mnie potrzebujesz.”
Cisza. Znów sobie z tym nie poradzę. Zawsze mówi się, że będzie kontrola. To kłamstwo. Nad tym nie można zapanować. Ale może… Przecież wiem jak to jest. Jeden raz dużo nie zmieni. Będzie lepiej. Sięgnęłam po srebrną żyletkę z krańca umywalki. Obracam ją w palcach. Przykładam do przedramienia. Nie! Tutaj wszyscy zobaczą. Każdy będzie pytał, osądzał. Przekręciłam się odrobinę, odsłaniając skórę tuż nad kością biodrową. Tu będzie dobrze. Przykładam ostrze do skóry. Lekkie przyciśnięcie. Rysa na alabastrze. Drobne kropelki krwi. Ulga. Całe moje ciało się odpręża. Jeszcze jedna. Nic mi nie będzie. Obejmuje mnie fala błogości. Ta będzie ostatnia. Odrzuciłam żyletkę na bok. Piękne uczucie otępienia. Trzy rysy to nie wiele. Nikt nie zauważy. Popatrzyłam na cienką stróżkę płynącą z ran. Chłopcy nie mogą wiedzieć. Przykleiłam opatrunek do rany. Momentalnie pojawiły się na nim czerwone plamki. Szybko przykryłam je czarną bluzką. Nie zauważą. Wstałam. Łoł, zawroty głowy. Wyszłam powoli z łazienki i położyłam się na łóżku. Pierwsza w nocy. Zapaliłam jedną z zapachowych świeczek, które przemyciłam do pokoju. Hmm… Wiśnie. Nie miałam nawet ochoty się przebierać. Ściągnęłam szorty i w samych majtkach i koszulce Ashley’a położyłam się na czerwoną pościel. Opatuliłam się jak mogłam koszulką, którą miałam na sobie. Jego zapach. Zaciągnęłam się kilka razy i wpatrzona w ogień próbowałam usnąć. Zamknęłam oczy.
„Nie mogę być dla nich ciężarem.”
-----------------------------------------------------------------------------------
Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Przekręciłam się na drugi bok.
- Nathalie?
Usłyszałam głos Jake’a zza drzwi. Wstałam, naciągnęłam jakieś spodnie na tyłek i poszłam otworzyć.
Jake wszedł do mojego pokoju, zamknął za sobą drzwi i stał teraz ze mną twarzą w twarz. Był wyższy, więc ja musiałam zadrzeć głowę do góry, a on patrzeć w dół.
- Kiepsko wyglądasz.
Powiedział lustrując moją twarz. Uśmiechnęłam się lekkim, kpiarskim uśmieszkiem.
- Nic dziwnego.
Wymamrotałam. Chłopak patrzył na mnie bez słowa. Stał bardzo blisko.
- Co? Ty też chcesz mi powiedzieć, że mnie kochasz?
Zapytałam kpiąco, ze smutkiem w oczach. Jake posłał mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
- Skoro bardzo chcesz…
Nie miałam ochoty na żarty. Odeszłam od niego i usiadłam na łóżku.
- Coś się stało?
Zapytałam z kamienną twarzą.
- Nie. Martwiłem się i tyle. Słyszałem wczoraj co się tu wyprawiało i… I niepokoiłem się o ciebie. To tyle.
Jestem już kompletnie wyprana z uczuć. Uśmiechnęłam się krzywo i odwróciłam wzrok. Jake podszedł do mnie i uklęknął tuż przede mną. Położył dłonie na moich kolanach.
- Hej, mała. Kocham cię.
Drgnęłam nie spokojnie. Już za wiele się tego wczoraj nasłuchałam.
- Kocham cię niezmiernie mocno. Jesteś moją przyjaciółką, rozumiesz? Kocham cię tak jak każdego z chłopaków, jak Sammi, Juliet… No, za tą ostatnią średnio przepadam, ale pomińmy to.
Spojrzałam na niego i uważnie go słuchałam, uśmiechnęłam się na tę małą dygresję a propos Juliet.
- Ale martwię się o ciebie. Nie chcę, żebyś zrobiła coś głupiego. Ci dwaj debile, siedzą teraz na dole i wyrzucają sobie wczorajszy wieczór. Nie mogą się w ogóle ogarnąć i chodzą zdołowani. Też się o ciebie martwią.
Podniósł mi podbródek w górę.
- O naszej pozostałej trójce nie wspomnę. Andy od rana myślał jak wyciągnąć cię z pokoju, a Jinxx właśnie robi ci śniadanie. Ja nie dałem rady. Bałem się i musiałem sprawdzić jak się czujesz.
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Ujęłam w swoją dłoń jedną z jego.
- Jake…
Wydukałam i sekundę później już byłam w ramionach gitarzysty. Kochał mnie i ja go też. Kochaliśmy się tą przyjacielską miłością. Chyba najsilniejszą. Posadził mnie sobie na kolanie i nie wypuszczał z uścisku. Gładził dłonią moje włosy i powtarzał, że wszystko będzie dobrze.
- Ale to wszystko przeze mnie… To moja wina…
Wychlipałam w mokrą już koszulkę Jake’a. Odsunął mnie lekko i spojrzał na mnie zdziwiony.
- O czym ty mówisz?
Zapytał wpatrując we mnie swoje brązowe tęczówki.
- Nie widzisz? Ash i CC w kółko się kłócą. Gdyby mnie tu nie było, nic takiego by się nie działo…
Szepnęłam przeczesując nerwowo włosy dłonią.
- Żartujesz? Jesteśmy pięcioma facetami, którzy obecnie mieszkają w jednym domu i mówisz, że byśmy się nie kłócili? Słyszysz się?
Powiedział lekko rozbawiony gitarzysta.
- Ale spójrz ile czasu mi poświęcacie i…
Jake położył mi palec na ustach.
- Przestań tak gadać. My chcemy i tyle.
Po czym wstał i wyciągnął do mnie dłoń.
- Chodź na śniadanie, Star.
Nie byłam o tym wszystkim przekonana, ale ruszyłam z przyjacielem na dół.


12 komentarzy:

  1. Ooo jak fajnie :) Jake jest taki kochany. *_*
    Mam nadzieje że teraz Ash i CC wszystkiego nie popsuja i niech ona się już nie tnie prooosze :c

    Pisz szybko następny bo inaczej zwariuję :** <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo.. Jak słodko.. Jake jest taki kochany <3
    Tylko żeby teraz Ash wyjasnił sobie wszystko z Star...
    Życzę weny..
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo słodki Jake <3
    Biedna star ;[
    Rozdział dodałam ;***
    Czekam ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż mi się łezka w oku zakrąciła...
    Czekam

    OdpowiedzUsuń
  5. Durna Star. Po co się cięła? Ale Jake jak zwykle najlepszy, robi minki jak pisak i jnest wspaniałym przyjacielem <3.
    Oby więcej się nie cięła...
    Pozdrawiam,
    Ana.
    PS. Zapraszam na nową ocenialnię: oceny-z-psychiatryka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak .. Jake jest zajebisty . *,* .
    Również nie mogę pojąć czemu się pocięła .. ;c ..
    Mam nadzieję , że więcej tego nie zrobi .
    I , że z Ash'em i CC'm też będzie wszystko dobrze .
    Teraz pobudziłaś moją ciekawość jeszcze bardziej niż zwykle . ;D
    Czekam .;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wyjdzie Jej cięcie się na dobre.. Szkoda Mi Jej. :c

    Rozdział cudo. c:

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaa! Tempo dodawania rozdziałów to ty masz niezłe. Nie miałam internetu kilka dni, a tu tyyyyle nowości ;)
    Jestem ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie. W sumie, Nathalie pasuje do Ash'a... Tak mi się wydaje, ale to twoje opowiadanie, ty decydujesz, a moje przemyślenia powinny zostawać w mojej głowie (tak byłoby bezpieczniej dla społeczeństwa).
    Kawa powiadasz? Nie lubię kawy. Może być herbata? Ewentualnie jedno i drugie. A potem jazda do kościoła/Urzędu Stanu Cywilnego/na wesele z motywem przewodnim Alicji w Krainie Czarów - niepotrzebne skreślić ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurde, nie wchodziłam na komputer przez kilka dni, a tu tyle do nadrobienia ! <3 Ja się nie wyrabiam :< Jak zwykle zaskakujesz w rozdziałach i za to cię kocham !! ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny rozdział. Czekam na z niecierpliwością na kolejny :) A jeśli masz czas i ochotę to zapraszam do mnie http://rise-up-and-celebrate-your-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy będzie kolejny rozdział.? Buuziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Niech kurde wybierze Jake'a . xd

    Albo jeszcze lepiej - Jinxxa . xD hahaha , już sobie wyobrażam jak Sammi goni Jinxxa z łopatą w ręku by go zabić o Star :D

    Hahaha , weź to wykorzystaj na blogu ; *

    Zajebista jestes ;)

    OdpowiedzUsuń