poniedziałek, 22 kwietnia 2013

4. 'Cóż to me piękne oczęta widzą…?'


Szczerze, to dopiero podczas tej rozmowy zauważyłam jaką Christian jest piękną osobą. I ma cudowne oczy. Duże, brązowe, ale przede wszystkim szczere. Kiedy mówił o ‘tej jedynej’ miał takie piękny wzrok. Jego oczy błyszczały. Tak jakby brąz jego tęczówki nagle obsypano złotem.
- Natalie…?
Drgnęłam.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Jesteś wariatką, wiesz?
Spojrzałam na niego zdziwiona. CC uśmiechał się tylko.
- Odcinasz się od świata. Nieważnie kiedy, gdzie, z kim. I w życiu bym nie przypuszczał, że jeszcze są takie 19-latki, które tak poważnie traktują sprawy sercowe. Dziewczyno, jesteś wyjątkowa.
Powiedział i zmierzwił mi włosy. Nagle z głośników poleciał komunikat, że zaraz lądujemy i należy zapiąć pasy. Godzinę później, razem z naszymi bagażami staliśmy przy wyjściu z portu lotniczego.
- Czyżby tu nasze drogi miały się rozejść?
Zapytałam. Nie chciałam się z nim rozstawać. Jest pierwszą osobą, którą tu poznałam i do tego zdążyłam się z nim zżyć przez te kilka godzin lotu. Uh.. No cóż. Czas leci, a my nic nie możemy na to poradzić.
- Chyba cię pogięło! Miałbym więcej nie zobaczyć ulubionej wariatki, która jest jedyną osobą, która znam, która tak jak ja ma swój świat?! Nie licz, że tak szybko się mnie pozbędziesz!
Wzniosłam oczy do góry i udawałam, jak bardzo cierpię z powodu naszej znajomości. Byłam przeszczęśliwa, że nie chce od tak, z pstryknięciem palcami, zniknąć z mojego życia. Po kolejnej salwie śmiechu Christian zapisał sobie mój numer telefonu. Kiedy wpisywał właśnie ostatnie cyfry podjechało piękne czarne ferrari i z piskiem opon stanęło tuż przed nami. Wysiadł z niego młody, świetnie zbudowany mężczyzna o długich, czarnych włosach.
- Oooo. Cóż to me piękne oczęta widzą…? Cześć śliczna.
Tak właśnie powitał mnie basista Black Veil Brides, obdarzając mnie jednocześnie perłowym uśmiechem i puszczając mi perskie oko. Kiedy już oderwał ode mnie wzrok, przerzucił go na perkusistę.
- Oj chłopie. Jak się Lauren dowie z jaką pięknością spędzasz urlop, to nie będzie zachwycona.
CC wywrócił oczami, po czym palnął zapatrzonego we mnie Purdy’ego w łeb. Mój wzrok był pełen wdzięczności, ponieważ spojrzenie Ash’a lustrującego mój wygląd było niezmiernie krępujące.
- Po pierwsze, się nie dowie, bo poznałem tą piękność w samolocie parę godzin temu. Po drugie, przestań tak krępować dziewczynę. A po trzecie, to jest…
- Natalie.
Wtrąciłam się, w momencie mojej ‘prezentacji’. Basista spojrzał na mnie po raz kolejny. Tym razem Nie spuszczał wzroku z moich oczu.
- Natalie.
Powtórzył i uśmiechnął się promiennie. Zarumieniłam się, ale nie spuściłam wzroku.
- Piękne imię. Tak jak jego właścicielka. Jestem Ashley. Ashley Purdy. Najwspanialszy, najlepszy, seksowny…
- … cholernie zarozumiały i niepohamowany podrywacz…
Zaczął uzupełniać Christian. Ale Ash zdążył już porwać moją dłoń i złożyć na niej szarmancki pocałunek.
- Basista Black Veil Brides i były wokalisty Stolen Hearts.
Podsumowałam, patrząc z politowaniem na obu panów, po chwili posyłających sobie cwaniacko-mordercze spojrzenia. Jak dzieci… Myślałam i skrzyżowałam ręce na piersi.
- To może chociaż polecicie jakiś nocleg, bo nie za bardzo znam miasto?
Zapytałam i szybko pożałowałam tego pytania. CC tylko czekał na odpowiedź Ashley’a.
- Och, biedny kociaku… Ja chętnie cię przenocuję.
Czy ja musiałam akurat trafić na tego największego perwerta z całego zespołu…? W sumie, ten jego sugestywny uśmiech był nawet seksowny, ale… Cholera! Nie mogę już dziś porozmawiać z kimś całkiem normalnie?!
- Chyba niestety odmówię, na rzecz hotelowego łóżka.
Mina zbitego psa wychodziła basiście bardzo dobrze. Christian w końcu zdecydował, że chyba czas już iść i wepchnął Ashley’a za kierownicę.
- Jak zawsze. W życiu nie opędzi się od oglądania za dziewczynami. Przepraszam cię za niego. A co do hotelu, to mają całkiem niezły na Lavender’s Street. Nie za drogo i całkiem przystępnie.
Uśmiechnęłam się, podziękowałam i mocno uściskaliśmy się z CC’m na pożegnanie. Oczywiście nie obyło się bez wtórującego nam głosu Ashley’a narzekającego, że jemu też by się małe przytulanie należało. Zaśmiałam się i ułożyłam dłonie w serce, które skierowałam w stronę naczelnego kobieciarza. Był wniebowzięty.
- Hej!
Zawołał jeszcze Christian za mną, jedną nogą siedząc już w samochodzie.
- Tylko nie zniknij na zawsze, mała.
Po czym przesłał mi ostatni uśmiech. Odpowiedziałam mu tym samym, po czym ja poszłam w swoją stronę, a chłopcy odjechali w przeciwną.


4 komentarze:

  1. Jakież to słodkie . ^ ^ ..
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału . ^^ . W pierwszej części nawet uroniłam łzę , a kiedy Nathalie pożegnała się z chłopakami to już zupełnie miałam mokrą klawiaturę xD . ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie powiem...uśmiałam się nieźle XD Oby wena nie opuszczała bo piszesz świetne historyjki xD ;****

    OdpowiedzUsuń
  3. Na końcówce to aż mi płakać się chciało xD Świetne jest to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Słooooodkie. *.*

    Ashley jak zawsze xdd

    Pozdrowionka ; *

    OdpowiedzUsuń