sobota, 20 kwietnia 2013
2. 'A ty piękna, gdzie się wybierasz?'
Na początek chciałam bardzo podziękować moim czytelniczkom ♥
Bardzo się cieszę, że spodobało wam się moje... hmm... Moje COŚ :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy już usiedliśmy na krawężniku przed lotniskiem, ściskając w dłoniach papierowe kubki z kawami, zaczęliśmy rozmawiać na wszystkie możliwe tematy. Przede wszystkim zaczęliśmy od ustalenia "gdzie?" i "po co?".
- To jak? Czy sławny bębniarz zdradzi mi co robi samiusieńki na lotniku w Chile?
Zapytałam dość przekornie unosząc jednocześnie wyżej brwi.
- Wracam do L.A. Byłem odwiedzić rodzinę. Tak to jest jak ma się krewnych porozrzucanych po świecie. Wiesz, chłopaki czekają na mnie żeby zacząć próby w pełnym składzie. Andy z Ash’em napisali trochę nowych kawałków, Jake i Jinxx już mają partie gitary, więc czekają na najważniejszego członka zespołu.
Udzielił mi odpowiedzi CC, dumnie prężąc pierś przy ostatnich słowach. Zaśmiałam się. Świetnie nam się rozmawiało. Od momentu gdy postanowiliśmy wypić razem kawę zrobił się bardzo otwarty i niesamowicie zabawny. Nie zaoszczędził mi również wypominania zatytułowanego – ‘Jak mogłaś powiedzieć do mnie na PAN?! Geez, wyglądam aż tak staro?! Nie musisz mi dodawać lat i tak już jestem jednym ze starszych w zespole!’. Haha, on nawet nie potrafił porządnie ochrzaniać człowieka tak, żeby nie było to zabawne.
- A ty piękna, gdzie się wybierasz?
Zarumieniłam się lekko, bo jednak nie co dzień słyszałam, że jestem piękna. Postarałam się jednak udawać, że nie usłyszałam tego komplementu. Rety! Nawet nie wiem jak się zachować keidy facet mnie komplementuje!
- Też Miasto Aniołów. W końcu udało mi się wyrwać z Polski i liczę na nowe życie w Californii.
Zauważyłam dziwny uśmieszek przemykający przez usta Christiana.
- Z czego się śmiejesz?
Zapytałam nieco oburzona. Hej, on właśnie kpił z moich marzeń!
- Nic, nic. Po prostu… Ech. No wiesz, jesteś młodą dziewczyną i masz zamiar od tak lecieć do wielkiego miasta, gdzie nie znasz nikogo, nie masz nic i… Jest tam trochę takich. Nie kończą dobrze. Nie myślisz, że trochę dałaś się ponieść chwili?
Uśmiech zszedł z mojej twarzy. Dlaczego on zakłada, że nic się nie uda? No fakt, jakby to przemyśleć to nie mam nic i nikogo. No ale przecież nigdy nie miałam! Jakoś dawałam sobie radę w życiu. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Ścisnęłam w dłoniach mój kubek z kawą.
- Wiesz, jeśli chcesz mówić mi, że nie dam rady, to lepiej nie mów nic i idź swoją drogą. I wiesz co ci więcej powiem? Patrz na mnie! Osiągnę wiele. Osiągnę wszystko co sobie założę, bo jestem silna i wiem o tym. Było mi bardzo miło, ale chyba pójdę już zająć miejsce w samolocie.
Powiedziałam na prawie jednym oddechu, wstałam, obróciłam się na pięcie i przyspieszyłam kroku.
Kiedy mu to mówiłam, przyznam, że miał dość zdziwioną minę. Jakby żadna dziewczyna wcześniej mu porządnie nie wygarnęła. Niech nie myśli sobie, że jestem nikim! Uch, faceci i ich wielkie ego…
Szkoda, bo wydawał się być naprawdę miły.
Wsiadłam do samolotu i zajęłam miejsce przy oknie. Czekałam już tylko na odlot i na lądowanie w Californii. Włożyłam słuchawki na uszy i włączyłam ‘We won’t back down’ Escape The Fate. Siedziałam tak naburmuszona i w buntowniczym tonie, z nogami wyprostowanymi na oparciu fotela przede mną.
Po jakiś 10 minutach poczułam, że ktoś dotyka mojego ramienia.
- Wolne?
Zapytał z uśmiechem wielki pan artysta, który jeszcze chwilę temu zniszczył mi dobry humor.
- Raczej wątpię.
Odburknęłam kładąc ostentacyjnie swój plecak na miejscu obok. CC westchnął i przykucnął przy mnie.
- Słuchaj Natalie, nie chciałem cię urazić, ani nic takiego. Po prostu to był raczej wyraz troski. Jesteś piękną dziewczyną, w dodatku bardzo miłą i zabawną, i boję się, żeby ten wielki świat Ameryki cię nie pożarł. Wiesz, ja tam mieszkam od małego, ale wiem jak czasem jest trudno ludziom, którzy tam przyjeżdżają. Okej, mój durny uśmiech był nie na miejscu, przyznaję. Ale no czasem mi się tak wyrwie coś głupiego.
Patrzyłam w okno, jednocześnie słuchając każdego jego słowa. Miło z jego strony, że zdecydował się na przeprosiny. Szczere przeprosiny.
- Mogę prosić o wybaczenie, piękna białogłowo?
Nie dałam rady zachować poważnej miny i parsknęłam śmiechem.
- No siadaj już. Znalazł się średniowieczny rycerz, wcielenie cnoty, cholera..
Rzuciłam z przekornym uśmiechem zabierając swoje bagaże z powrotem pod swoje nogi.
- Z tym ‘wcieleniem cnoty’ to bym jednak uważał.
Powiedział CC serdecznie się śmiejąc i siadając obok. Oboje zaczęliśmy się śmiać. No oczywiście. Widzę, że ploty o poziomie zboczenia członków BVB są jednak prawdą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja .. chcę takiego rycerza . ! *,* .
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział . *__* .
CC , jest taki słodki . ^ ^ ..
Dopiero 2 rozdział, a twoje opowiadanie już jest jednym z moich ulubionych ;3
OdpowiedzUsuńŚwietny blog !!. <3 Czekam na następny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńHahah , to jest takie zajebiste , że jednak będę ciągle dodawać komy . *.*
OdpowiedzUsuńZajebiście piszesz , masz talent .! ; *