piątek, 9 sierpnia 2013

55. 'Brawo, ćpunie!'


Z wielkimi podziękowaniami dla was, bo właśnie dziś ten blog 'zaliczył' (devianty wszędzie ^^) ponad 11 000 wejść! A to wszystko dzięki wam! Jesteście wielcy, bardzo wam dziękuję za wszystko ♥
Bez was to by nie istniało, kocham was! :*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Nosz kurwa nie wierzę…
Wyrwało mi się cicho, kiedy zobaczyłam kim był owy „chłopaczek”. Był to Ben Bruce z Asking Alexandia! Po pierwsze, to co oni do cholery robią w Californii?! A po drugie, co robią akurat na imprezie u Brides’ów?! I po trzecie, czemu gitarzysta AA pieprzy się właśnie z dziewczyną Comy?! Zaraz mnie tu rozniesie ze złości. Oparłam się o ścianę tuż obok drzwi. I co ja mam teraz zrobić? CC jest gdzieś tam na dole, Ash też baluje gdzieś zapewne nad basenem, Jake umiera mi w pokoju obok, a Andy i Jinxx przepadli Bóg wie gdzie. Pięknie… Dobra, głęboki wdech i wydech. Myśl. Jak bardzo ja jestem sobie wdzięczna, że nie zdążyłam jeszcze się zalać! Najpierw Jake. Zeszłam szybko na dół do kuchni, poszukać jakiś leków dla Pitts’a. Kiedy już przedostałam się przez morze ludzi pod schodami, w końcu dotarłam do blatu kuchennego. Wyjęłam aspirynę i paracetamol, a z lodówki zgarnęłam butelkę zimnej wody. Już miałam wracać kiedy usłyszałam coś bardzo ciekawego…
- … no jasne, że bolało. Ale wiecie, dziewczyny, nie tak łatwo mnie złamać.
Za dobrze znałam ten cwaniacki ton. Odwróciłam się, a przy wyjściu na taras mój chłopak, który (o dziwo) nie był jeszcze pijany, zajmował się zabawianiem dwóch wstawionych blondyneczek z pięknymi, sylikonowymi zderzakami. Dwie dziw… tego… dziewczyny, podziwiały właśnie tatuaż OUTLAW na brzuchu Ashley’a, któremu jak widać nie przeszkadzały wytipsowane dłonie dziewczyn, błądzące w okolicach jego pasa. W tym momencie miałam ochotę mu porządnie przypierdolić. Szczególnie za fakt, że nie był pijany, a jedynie lekko wstawiony. Gdyby nie fakt cierpiącego na piętrze Jake’a, już mógłby żegnać się z życiem. Posłałam w kierunku trójki ostatnie zabójcze spojrzenie, ale ruszyłam się i wróciłam do pokoju gitarzysty. Usiadłam na skraju jego łóżka i delikatnie odgarnęłam włosy z twarzy. Był niemiłosiernie rozpalony i blady.
- Coś ty z sobą zrobił idioto…
Westchnęłam ciężko, nawet nie zdenerwowanym tonem. Było mi go szkoda. Musiał bardzo cierpieć, skoro aż tak dał sobie popalić.
- Jake…
Szepnęłam, gładząc go po głowie, próbując go jakoś rozbudzić. Chłopak drgnął, ale otworzył powoli oczy. Miał porządne dreszcze i generalnie nie było z nim zbyt dobrze.
- Jake… Wstań na chwilę… Weźmiesz leki i zaraz wrócisz do spania, dobrze…?
Mówiłam do niego spokojnie i powoli. Wyglądał okropnie, a ja tak cholernie zaczynałam się o niego martwić.
- Jake, kochanie… Bardzo cię proszę…
Powtarzałam spokojnie jego imię, powoli doprowadzając go do stanu kontaktowania. Podałam mu leki i wodę. Kiedy już wypił całą butelkę wody, którą w niego wmusiłam, ułożył się z powrotem na poduszkach.
- Obiecaj mi, że więcej tego nie zrobisz.
Powiedziałam stanowczo, patrząc na jego zaszklone od gorączki oczy. On jednak spuścił wzrok.
- Jestem beznadziejny…
Wydukał cicho. Westchnęłam i przyłożyłam dłoń do jego rozgrzanego policzka.
- Nie mów tak, słyszysz? Jesteś wspaniałym człowiekiem. Ona na pewno nie przemyślała tego co powiedziała, wyjaśnicie to sobie. Tylko nie rozwiązuj tego tak, nigdy więcej.
Próbowałam jakoś przemówić gitarzyście do rozsądku, co było w obecnym stanie nie lada wyzwaniem. Zobaczyłam, że w oczach Jake’a znów zbierają się łzy.
- Jesteś silny, Jake. Poradzisz sobie z tym i ze wszystkim innym. Masz chłopaków, mnie… Wszystko będzie dobrze.
Spokojnie mówiłam, po czym zostawiłam na włosach chłopaka subtelny pocałunek. Ten bardzo opiekuńczy i przynoszący ulgę.
- Natalie… Bardzo ci dziękuję.
Wycharczał Jake, łapiąc moją dłoń. Posłałam mu delikatny uśmiech.
- Śpij, mistrzu gitary. Musisz odpocząć.
Dodałam z uśmiechem na ustach, pocałowałam go w czoło i na paluszkach wymknęłam się z pokoju, zamykając drzwi.
Kiedy już byłam na korytarzu, odetchnęłam głęboko. Teraz trzeba się zając resztą. Bezpardonowo wparowałam do pokoju Christiana, gdzie pijana Lauren i, nie będący jej dłużny w tym zakresie, Ben nie marnowali czasu i nie mogli się od siebie odkleić. Kiedy zobaczyli mnie stojącą w progu, Lauren zaśmiała się nerwowo i popatrzyła na mnie niemrawo.
- Hej, chcesz się przyłączyć, śliczna?
Wydukał pytanie Ben, wciąż obejmując w pasie blondynkę. Oboje leżeli, na lekko już zmasakrowanym łóżku CC’ego.
- Radzę wam się ogarnąć, bo nie ręczę za siebie.
Wycedziłam, zaciskając pięści.
- Wyluzuj, młoda…
Zachichotała wstawiona Lauren.
- Nie chciałabym być w waszej skórze, kiedy Christian tu wejdzie.
Warknęłam, nie spuszczając z nich wzroku. Obojgu nieco zrzedły miny. Wyglądało na to, że dopiero teraz uświadomili sobie sam fakt ZDRADY. No shit, Scherlock!
- Daję wam chwilę i lepiej, żebyście stąd spierdalali.
Wycedziłam przez zaciśnięte zęby i wyszłam trzaskając drzwiami sypialni bębniarza. Porządnie zdenerwowana zbiegłam na dół, gdzie zastałam kolejny piękny widok. Jedna z plastikowych koleżanek błądziła w okolicach klamry od paska mojego chłopaka, podczas gdy druga zabawiała się kosmykami jego włosów, niebezpiecznie zbliżając się do jego ust.
„ZA-PIER-DO-LĘ.”
To było jedyne co przeszło mi przez myśl. Próbując się opanować stanęłam tuż za moim mężczyzną i delikatnie przyłożyłam dłoń do jego karku, i paznokciami zjeżdżałam w dół jego pleców. Byłoby to zapewne bardzo przyjemne, gdybym z każdą chwilą nie wbijała mocniej paznokci w jego umięśnione plecy. Kiedy moja dłoń była między jego łopatkami, moje pazurki zaczęły zostawiać już piękne czerwone szramy.
- Ał! Co to za ostra kocica?
Zapytał z uśmiechem (nie wiem skąd), zaskoczony Ash. Kiedy odwrócił się i stanął ze mną twarzą w twarz, jego mina nieco zrzedła.
- Może przedstawisz mi koleżanki?
Zapytałam głosem, którego jeszcze sama nie miałam okazji poznać. Już dawno nie było w nim tyle jadu. Wszystkiemu towarzyszył mój sztuczny uśmieszek.
- To jest Kyla i... Eee… Pozwolisz, złotko…
Pięknie. Nawet nie zna imienia jednej z nich.
- Leslie.
Powiedziała przesłodzonym głosikiem dziewczyna, mierząc mnie wzrokiem z góry na dół.
- Świetnie. Mógłbyś chociaż znać imiona twoich obiektów do pieprzenia.
Warknęłam, wrogo patrząc się na Ashley’a, z rękami założonymi na piersi.
- Mała, to nie tak…
Chciał się tłumaczyć, ale jego nieschodzący z twarzy uśmieszek pogarszał całą sprawę. Wieczny pozer. Sekundka!
- Spójrz na mnie, palancie.
Wycedziłam, biorąc go pod brodę i zwracając jego twarz do siebie. Od razu napotkałam jego oczy, a dokładniej wielkie czarne źrenice. Ledwo widać jego brązowe tęczówki.
- Brawo, ćpunie.
Warknęłam ponownie, po czym wymierzyłam mu siarczysty policzek.
- Proszę, idź się bawić dalej. Fajna faza, co? Wróć jak dojdziesz do siebie! Nie chcę cię teraz widzieć!
Krzyknęłam na odchodne i bezpardonowo odmaszerowałam w swoją stronę. Mój zajebiście inteligentny facet, nawet jak nie chleje to nie może być dobrze. Musiał znaleźć chwilę na dragi. Dwie blond lalunie na powrót do niego przylgnęły, co najwidoczniej mu odpowiadało. Kiedy odwróciłam ostatni raz głowę zobaczyłam jedynie jeszcze jedną rudą i szatynkę, które zamykały wianuszek wokoło basisty. Oby się świetnie bawił. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy złości. Palant. Totalny skurwiel.
Usiadłam w połowie schodów i schowałam głowę między kolanami. Idiota. Czemu faceci są tacy beznadziejni? Tak bardzo chciałabym, żeby te łzy już przestały lecieć, ale nie potrafię…
- Hej, co jest, Star?
Usłyszałam nad uchem znajomy głos.
- CC?
Zapytałam w ramach formalności, kiedy podnosiłam głowę. Kiedy jego brązowe oczy napotkały moje, bez słowa usiadł na schodku za mną tak, że siedziałam między jego chudymi nogami, a on obejmował mnie mocno od tyłu.
- No mów mi co się dzieje…
Powiedział spokojnie, opierając swój policzek na czubku mojej głowy.
- Nic, nic… Po prostu jestem zmęczona…
Wydukałam, szybko ścierając łzy.
- Taaa… Jaaaasne… A w salonie mamy jednorożce.
Zachichotał sarkastycznie perkusista.
- No jakbyś się uparł, to mamy tam jakieś kilka maszkar z tapetą na ryju, ale do jednorożców to im daleko…
Wymamrotałam ironicznie, zaciskając przy tym dłonie w pięści.
- Rozumiem. Widziałem tego debila, ale chyba póki co nie wiele do niego trafia.
Mruknął pod nosem CC, a ja tylko znów schowałam głowę w dłoniach.
- Nie płacz. On jest wstawiony, jutro będzie tego żałował.
Szepnął mi do ucha bębniarz, opierając głowę na moim ramieniu.
- Taaa… Ale skąd mam wiedzieć, że on się zmieni?
Powiedziałam półgłosem bardziej do siebie niż do chłopaka. CC westchnął i postawił mi coś obok nogi.
- Planujesz mnie rozpić? Nieźle chcesz mnie pocieszać…
Skomentowałam, lekko się uśmiechając, kiedy dostrzegłam obok pełną butelkę Jack’a Daniels’a.
- Chodź, zapijemy tego smuta, mała.
Puścił mi oczko i pociągnął za rękę na piętro.
- Mój pokój, czy twój? Ej, a tak przy okazji to nie widziałaś Lauren…?
FUCK! Przypomniałam sobie momentalnie o Lauren i Benie w sypialni Christiana. Nie wiele myśląc, kiedy już staliśmy w korytarzu, przed rzędem pokoi, przylgnęłam do Comy, wpijając się w jego usta. O dziwo, chłopak od razu odwzajemnił to. Chcąc zająć go (choć, może jednak to było podświadome), pogłębiłam pocałunek, a w odpowiedzi poczułam tylko delikatny uśmiech i jego ręce oplatające mnie w talii i unoszące do góry. Christian chciał kierować się w stronę swojej sypialni, ale ja mocno pociągnęłam go do swojego pokoju. Tam chłopak pchnął nas na łóżko, nie przerywając pocałunku. Co ja wyprawiam?! Ashley mnie zranił, ale przecież to nie znaczy, że mam go zdradzać! Oderwałam się od perkusisty, którego dłoń zdążyła już powędrować pod moją bluzkę. Nasze oczy spotkały się. CC wyczytał z nich wszystko i momentalnie zszedł ze mnie i usiadł obok.
- Przepraszam, ja… Ja straciłem nad sobą panowanie.
Usiadłam obok niego, poprawiając bluzkę.
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinnam była i…
Chłopak przyłożył mi palec do ust.
- Wiesz, że cię kocham. Zawsze i zawsze będę. Ale już o tym mówiliśmy. Nie powinienem psuć waszego związku.
On był taki odpowiedzialny i inteligentny i… Czuję się z tym wszystkim coraz gorzej. Za dużo tego…
- Ja już pójdę, mała. Wybacz.
Christian postawił obok mnie butelkę z whiskey i ruszył w stronę drzwi. Po chwili otrząsnęłam się i chciałam z nim porozmawiać. Stanęłam w drzwiach jednak jak wryta. Przede mną, tyłem do mnie stał CC, który stał jak wmurowany przed chichoczącymi Lauren i Benem wydającymi z jego sypialni, którzy poprawiali ubrania…

8 komentarzy:

  1. Uła imprezka się rozkrecaaaa;D
    Ha ha jednak wpadne z tą piłą po Ashley'a i może też Luren ;>...tak to dobry pomysł hahah
    Ale rozdział to zajeisty masz talent i się nie dziwię ,że az tyle wyświetleń. Oby tak dalej mała <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ashley, cioto jebana -,-"
    Biedny CC :C No i Nathalie też ...
    Mam ochotę zajebać Lauren i tego skurwiela -,-"
    Czekam.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja jestem zadowolona z obrotu spraw ^^ Ha! Wiem, głupia jestem XD
    Jednakże z chęcią zamordowałabym Asha za to naćpanie się.
    Wiesz, jak mi się żyć zachciało, gdy doszłąm do sceny pomiędzy CC i Nathalie? *_* Poezja ^^
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. swietny rozdział :D
    Nie ma co niezłą mają imprezę xd :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha nowy projekt X w wersji Brides'ów xD Ashley spłoń za to ćpanie a Lauren za puszczanie - .-
    Ładna ta scena z CC i Nat XD
    Czekam *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. To się ciekawie porobiło. Cholerny deviancki ćpunek ;D. Co tu sie nawyrabiało to ja nie wiem. Hehhe kłótnie wyczuwam ;* czekam na next`a mała ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Jebany ćpun -,-
    CC+Nathalie .. słodko by razem wyglądali *u*

    Czekam na next'a ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej kocham akcje z CC'm . ^^ .
    Tylko te wesołe .. Oj będzie ostro . xD .
    Dobrze przynajmniej , że to nie Ash , ale zdziwiło mnie to , że to Ben . Musiał się mocno chłopak naćpać .. przecież ma żonę . o-o .
    Czekam ;D

    OdpowiedzUsuń