niedziela, 29 września 2013

67. 'Proszę się odsunąć.'


Mamo! Mam najlepszych czytelników na świecie! ♥
Prophet, debliu! Piszesz świetne rozdziały i nie waż się zaprzeczać! I jak znów powiesz "ale ja nie umiem" to skopię ci tyłeczek! ♥
Poza tym naprawdę wam dziękuję dziewczyny! To wy napędzacie tego bloga, więc dziękuję całym serduszkiem :****
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Gdzie ja jestem…?
Rozchyliłam wolno powieki, przy czym oślepiło mnie jasne, zimne światło, więc zaraz je przymknęłam.
- W szpitalu, idiotko.
Doszedł mnie zgaszony dźwięk głosu… Andy’ego?
- Andy?
Wychrypiałam. Miałam niezmiernie suche usta.
- Mam ochotę pieprznąć cię teraz, w ten pusty łeb.
Wymamrotał tonem, który balansował pomiędzy zdenerwowaniem, a smutkiem. Spuściłam swój wzrok na szpitalną pościel.
- Dlaczego to zrobiłaś?
Zapytał już, wręcz błagalnym głosem, Biersack.
- Ja… Nie potrafiłam… Nie mogłam…
Chciałam jakoś to wytłumaczyć, ale w ogóle mi nie szło. Andy ścisnął moją dłoń, spoczywającą na pościeli.
- Jesteś silniejsza niż myślisz.
Powiedział patrząc na mnie swoimi wielkimi, błękitnymi oczami.
- Gdzie reszta?
Zapytałam w końcu omiatając wzorkiem całe pomieszczenie.
- Byłaś w śpiączce farmakologicznej. Już jakieś 12 godzin… Na początku byliśmy tu wszyscy, ale potem po długiej dyskusji stwierdziliśmy, że będziemy się zmieniać.
Wytłumaczył mi, wyciągając papierosy z kieszeni.
- Najgorzej było wypieprzyć stąd Ash’a.
Dodał, unosząc brew w górę. Momentalnie podniosłam na niego wzrok.
- Słucham?
Zapytałam szybko.
- No, wiesz…. Basista w moim zespole… Ashley Purdy… Taki jeden.
Zaczął droczyć się ze mną wokalista.
- Ha-ha-ha.
Zironizowałam. Biersack posłał mi zadziorne spojrzenie.
- Martwił się o ciebie chyba najbardziej z nas wszystkich. I gdyby nie on, myślę, że ta sprawa, mogła skończyć się gorzej, niż się stało…
Powiedział, otwierając okno i zapalając papierosa.
- Głupio mi teraz…
Wymamrotałam pod nosem, wlepiając swój wzrok w ścianę.
- I dobrze.
Rzucił beztrosko Andy i popatrzył na mnie.
- Dobrze, że tak uważasz. Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz. W końcu masz nas, i zawsze możesz z nami pogadać… Nie rób tego więcej. Szpital, to nie zbyt przyjemne miejsce na wypoczynek.
Powiedział, po czym skończył palić szluga.
- Dobra, idę poinformować chłopaków i Sam, że już wszystko z tobą okej.
Podszedł do mnie i pocałował w czubek głowy.
- Dziękuję, Andy.
Powiedziałam. On tylko posłał mi uśmiech i zniknął za drzwiami.
*Perspektywa Ashley’a – 14 godzin wcześniej*
- Proszę, otwórz te drzwi. Natalie!
Próbowałem jakoś dostać się do jej pokoju. Oczywiście, zakluczyła drzwi, wtedy kiedy nie trzeba… Ugh.
- Natalie, otwórz.
Mówiłem już błagalnym tonem.
- Daj spokój, nie warto…
Usłyszałem jej cichy, słaby głos. Nie. Nie mogła zrobić tego o czym myślę. Nie mogła.
- Natalie. Kochanie, proszę…
Całkiem już przerażony oparłem bezradnie czoło o drzwi. Nie mogę jej zostawić, nie teraz… Szarpnąłem za drzwi raz, drugi… Kurwa. Koniec z tym cackaniem. Mocnym kopniakiem w końcu otworzyłem pokój małej, wyrywając przy tym zamek.
- Kurwa…
Wyrwało mi się, kiedy stojąc w drzwiach zobaczyłem, moją kochaną Star, opartą o łóżko, a z jej ręki spływała bordowa krew, plamiąc dywan. Obok kilka odłamków zbitego lustra. Jak ona mogła to zrobić… Zaraz znalazłem się przy niej. Klęknąłem przy Natalie, ściągnąłem z siebie koszulkę, żeby czymś zatamować jej ranę wzdłuż przedramienia.
- Nie rób mi tego… Błagam cię…
Poczułem łzy zbierające się w moich oczach. Pocałowałem ją w blednące czoło i mocno ścisnąłem koszulę na jej ręce, tak żeby straciła jak najmniej krwi.
- Jake! Jinxx! Chłopaki!
Wydarłem się najgłośniej jak mogłem. Sekundę po tym, w drzwiach stał już cały zespół. Każdy z nich patrzył to na mnie, to na małą. Wszyscy jakby zastygli w bezruchu.
- Pomóżcie mi, a nie stoicie!
Wrzasnąłem na nich, żeby sprowadzić ich na ziemię.
- Andy, dzwonisz po karetkę. Jake – znajdź opatrunki. CC – pomóż Ash’owi. Ja lecę po kompres, żeby zwęzić jej naczynia krwionośne.
Od razu ogarnął się Jinxx i powiedział każdemu z chłopaków co ma robić. Wszyscy skinęli porozumiewawczo i zajęli się przydzielonym zadaniem.
- Połóżmy ją na łóżku.
Powiedział CC i pomógł mi ją położyć na czarnej pościeli. Nie był to przyjemny widok. Kiedy leżała tak blada, w takim stanie, na czarnej satynie, wyglądała jakby miała przyjmować adiutantów na ostatnim pożegnaniu. Przyłożyłem dłoń do jej policzka. Była chłodna…
- Karetka już jedzie.
Rzucił Andy. Skinąłem głową.
- Czekajcie.
Jinxx, lekko odsunął mnie od ramienia małej, gdzie krew zdążyła już przesiąknąć mój shirt.
- To powinno nieco zmniejszyć obfitość krwawienia.
Powiedział gitarzysta i przyłożył zimny kompres tuż ponad raną dziewczyny.
- Tutaj.
Sapnął zdyszany Jake, wpadając do pokoju z opatrunkami i całą apteczką.
- Zabierz koszulkę, Ashley.
Wydał kolejne polecenie Jeremy. Matko, nie miałem pojęcia, że jest taki ogarnięty jeśli chodzi o pierwszą pomoc. Rozwinąłem materiał.
- Nieźle się załatwiła…
Mruknął Christian, odgarniając włosy z jej twarzy, a potem spoglądając na ranę.
- Taa… Jake, podaj bandaż.
Rzucił skrzypek. Przyjaciel się zawhał.
- A gaza?
Zapytał Jake. Jeremy wywrócił oczami.
- Chcesz jej zapaprać ranę? Patrz, jak mocno krwawi. Dawaj ten bandaż.
Szybko wyrwał gitarzyście opatrunek i przewiązał możliwie cały na ramieniu Natalie.
- Proszę się odsunąć.
Usłyszeliśmy obcy głos w korytarzu. Karetka w końcu przyjechała. Sanitariusze zabrali małą. Szybko zebraliśmy się i pojechaliśmy naszym vanem za ambulansem. Nie prowadziłem… Nie mógłbym teraz. Zacisnąłem dłonie w pięści i obwiniałem się za wcześniejsze akcje. Powinienem był być przy niej. Cały czas. Powinienem był wiedzieć, jak bardzo mnie potrzebuje…

13 komentarzy:

  1. Biedna Star! Ale dobrze, że Ashley się ogarnął :D
    Pisz szybko nexta ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko.. Załamię się kiedyś przez ciebie! JA tutaj umieram z przerażenia co z nią będzie dalej ;< Pisz szybko nexta. Biedny załamany Ash ;<

    OdpowiedzUsuń
  3. Cholera jasna! Xd Pisz mi szybko bo tu na zawał zejdę mała.
    Czekam M3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow...no po prostu wow. Jesteś świetna , kiedy Ash bedzie w szpitalu ? xD
    Mam nadzieje ,że długo na rozdział nie poczekamy, bo kazdy kolejny jest jeszcze bardziejh cudowny.
    Czekam mała ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham cie.. pisze nexta i to szybko !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałam debilem ^^
    Zabiję. Tą. Kobietę.
    Jak ona mogła to zrobić? ;-;
    JAK?
    Czekam i mam nadzieję, że nie wyląduję przez Ciebie w psychiatryku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zabujana do szaleństwa wariatka <3
    Kocham to opowiadanie normalnie :)
    Czekam na dalej ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdyby nie Ashley , to już wolę nie myśleć co by się stało ze Star..
    Gdy czytałam Perspektywę Ash'a omal się nie popłakałam, a było bardzo blisko .
    Czekam na następny rozdział . <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział po prostu B.O.S.K.I! Zresztą jak zawsze. I te emocje! Czekam na następną notkę <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jezu Jezu Jezu Jezu Jezu.. dobra , odpierdala mi...
    RYJKU MOJ KOCHANY PIERDOLONY SUCZO NAJUKOCHANSZA TEN ROZDZIAL JEZT ZAJEKURWABISTYMAC !! *u*
    Jinxx i to opanowanie... prawie bym sie porzygala przy pierwszej pomocy O.O
    Czekammmm ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. http://foreverandalwaysopowiadanie.blogspot.com/ oto powód kochanie, zmieniłam link do bloga wybac ;___;

    OdpowiedzUsuń
  12. jeśli zaraz nie dasz nexta .. zadźgam cie spagetti XDDD

    OdpowiedzUsuń