piątek, 27 września 2013
66. ' Ból, to ból... '
Nie zabijcie mnie za ten rozdział...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Chodź wariatko! Ciemno, zimno, pada, a ty siedzisz ty już Bóg wie ile…
Zaczął w końcu marudzić Andy.
- Nie. Póki nie wróci Ashley.
Odburknęłam jak mały dzieciak, nie ruszając się z miejsca.
- Emm.. Ja cię nie chcę martwić, ale oczywiście wiesz, że on mógł pojechać do siebie?
Zapytał retorycznie wokalista. Wolałam, żeby tego ni mówił. Myślałam o tym, ale jakoś nie chciałam do siebie tego dopuścić, że miałby nie wrócić tutaj z powrotem. W końcu jakbym mu się wbiła w tej sytuacji do mieszkania, to już byłoby cholernie nachalne.
- Wiem.
Powiedziałam bez zastanowienia. Chudzielec tylko westchnął i ściągnął z siebie czarną bluzę.
- Masz, weź. Cieplejsza niż ta skóra.
Po czym zabrał swoją kurtkę i zmył się do domu. Nie siedziałam długo sama, bo chwilę po wyjściu Biersacka przysiadł się do mnie Jinxx.
- Nie, nie pójdę do domu.
Zaczęła bardzo ‘przyjaźnie’ naszą rozmowę. Ten zachichotał tylko.
- Przyniosłem ci kakao, uparciuchu.
Zaśmiał się i podał mi kubek brązowego płynu z bitą śmietaną. Wzięłam go, po czym zaczęłam grzać sobie nim dłonie.
- Widzę, że mam dar jasnowidzenia…
Głośno pomyślał skrzypek.
- Się zgadza, Mistyku.
Uśmiechnęłam się krzywo.
- Powiesz mi co się stało, czy delikatnie dasz do zrozumienia żebym spierdalał?
Podniósł w górę pytająco brew. Westchnęłam.
- Trójkącik ja, CC i Ash przeżył dziś kryzys.
Wymamrotałam. Niebieskie oczy Jinxx’a tylko czekały na dalszy ciąg.
- Dziś rano, między mną a CC’m zaszło coś co nie powinno… Jesteśmy przyjaciółmi, a nie kochankami. Nieoczekiwany seks, zbyt późne wnioski, zbyt nieoczekiwane wejście pewnego Deviant’a….
Rzuciłam kilkoma faktami, a gitarzysta pokiwał głową.
- Jesteśmy ludźmi. Każdy z nas popełnia błędy.
Gorzko prychnęłam śmiechem, myśląc o sobie z pogardą.
- W sumie Ashley mógł teraz poczuć na własnej skórze, jak boli zdrada. Poczuł twój ból. A po rozmowie z CC’m, rozumiem, że już między waszą dwójką wszystko jasne… Ostatecznie.
Wnioskował głośno Jeremy. Ja tylko pokiwałam głową.
- A psik!
Kichnęłam nieoczekiwanie.
- No i tyle masz z tych swoich wyrzutów sumienia.
Podsumował tatuś.
- Podałbyś chusteczkę zamiast mnie pouczać, co?
Mruknęłam, on w odpowiedzi z uśmiechem podał mi paczkę chusteczek.
- Zrozum mała, Ash to specyficzny facet. Czasem my sami mamy problem z tym żeby go rozgryźć. Nie jestem pewien, czy on dziś wróci…
Powiedział już poważnie Jinxx. Po dłuższej chwili namysłu ruszyłam się z miejsca.
- Dobra decyzja.
Uśmiechnął się chłopak i objął mnie ramieniem, kiedy wchodziliśmy do domu. Usiadłam z kubkiem kakao na kanapie, w salonie. Po mojej prawej siedział Jinxx, a po lewej Jake.
- Uśmiechnij się, ponuraku.
Zachichotał Jake, mierzwiąc mi włosy. Na mojej twarzy jednak nie rysowało się nic nawet na kształt uśmiechu.
- Chodź.
Mruknął i przyciągnął mnie do siebie. Bez zastanowienia wtuliłam się w Jake’a, ukrywając twarz w jego koszulce.
- Mogę tu umrzeć…?
Wymamrotałam w jego shirt.
- Aż tak ci u mnie źle…?
Zaśmiał się gitarzysta.
- Małą dopadła deprecha.
Mruknął do Jake’a, Jinxx.
- No maluchu, będzie dobrze. Zobaczysz.
Cicho powiedział Pitts w moje włosy i mocno otoczył mnie ramieniem.
- Kocham was.
Wymamrotałam w koszulkę przyjaciela, mało zrozumiale. Jake parsknął śmiechem i cmoknął mnie w czubek głowy. W końcu oderwałam się od gitarzysty.
- Idę do siebie.
Burknęłam i poczołgałam się do swojego pokoju. Wzięłam gorący prysznic, po czym wyszłam w ręczniku z łazienki. Mimowolnie udałam się do pokoju Ash’a i zabrałam mu jedną z jego koszulek. Wzięłam tą z logiem jego starego zespołu – Stolen Hearts. Ubrałam ją na siebie w komplecie z szortami i skuliłam na łóżku. Chłonęłam zapach jego perfum i kosmetyków, który zapewniała mi jego koszulka. Co ja narobiłam… Co ja w ogóle sobie myślałam… Mam tak cholerne wyrzuty sumienia. Sięgnęłam po lusterko leżące obok łóżka. Obracałam je chwilę w dłoniach, po czym rozbiłam na drobniejsze kawałki. Wzięłam w palce jeden z ostrzejszymi krawędziami i zawahałam się, ale przyłożyłam go do mojej bladej skóry, w okolicach biodra. Jedna kreska… dwie… trzy… Czy to jest…? No świetnie… Jeszcze tego brakowało, żeby wycięła mi się gwiazda. Żałosne… Schowałam kawałeczki lusterka do szuflady, a chwilę później z wykończenia psychicznego i fizycznego, zasnęłam.
----------------------------------------------------------------------------------------
Rano obudziłam się. Wyjrzałam spod kołdry, ale nawet nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Miałam teraz to wszystko w dupie… wszystko. Po dwu godzinnej walce z ambitnym patrzeniem w sufit, ruszyłam swój tyłek i stanęłam przy oknie.
- Co do…
Wyrwało mi się, kiedy zobaczyłam na podjeździe cudowny, chromowany motor. Chwila… Przecież Ashley jeździ… I bez zastanowienia zeszłam szybko na dół. Stanęłam jednak jak wryta na ostatnim schodku i nasłuchiwałam głosów z salonu.
- … ona sobie nie daje rady, rozumiesz? Ona potrzebuje ciebie.
Usłyszałam głos Jeremy’ego. Ten jego wiecznie stoicki spokój…
- Zdaje się, że chłopaczek od bębnów już ją pociesza.
Dobiegł mnie zgryźliwy komentarz Ashley’a. Mój oddech momentalnie się wstrzymał. Poczułam jakby moje serce stanęło.
- Odwal się.
Odburknął CC.
- To był błąd i mój i jej… Mój może nawet i bardziej. Gdybym jej wtedy nie pocałował… Gdybym w ogóle do niej nie przyszedł…
Christian unosił się coraz bardziej, a w kulminacji usłyszałam głośne uderzenie pięścią w stół.
- Wybrałem kiepski moment, co…?
Usłyszałam gorzkie pytanie Ash’a. Zakuło mnie serce.
- Co? Może by w końcu do ciebie dotarło? Poczułeś jak bardzo boli zdrada, przyznaj. Kiedy ty ją zdradziłeś bolało, ale nie tak bardzo kiedy to ty jesteś tym zdradzonym. I wiesz co jest najgorsze? To, że ona wczoraj cały dzień i noc czekała na ciebie. Wyczekiwała zapłakana na ganku, bo bała się, że nie wrócisz…
Zaczął dobitnie mówić Jeremy.
- Ona cię kocha jak wariatka, rozumiesz?
Dorzucił się na koniec Jake. Milczenie.
- Ból to ból…
Rzucił Purdy, jakby myśląc na głos. Poczułam łzy zbierające się w moich oczach. Szybko odwróciłam się na pięcie i wbiegłam po schodach na górę.
- Natal…
Usłyszałam gdzieś w tle, ale nie wiele mnie to teraz obchodziło. Wpadłam do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Już teraz mi chyba wszystko jedno. Sięgnęłam po ostry kawałek lusterka i przyłożyłam do nadgarstka. Recepta jest prosta… Nie być problemem. Nie czynić ludzi nieszczęśliwymi. Mocno przeciągnęłam ostrze pionowo, wzdłuż mojego przedramienia. Wypłynęła krew… Czuję taką błogość i spokój.
- Natalie, otwórz.
Usłyszałam gdzieś za drzwiami głos Ashley’a.
- Daj spokój, nie warto…
Cicho odparłam, bardziej do siebie niż do niego. Chwilę później usłyszałam jak ktoś siłuje się z drzwiami, ale moje powieki opadły… Nie miałam już sił. W końcu poczułam spokój…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wiesz co? To najlepszy rozdział w całej Twojej karierze. Ja końcówkę czytałam po prostu z szeroko otwartymi oczami, niewiadomo jak bijącym sercem, a później... później po prostu poczułam łzy.
OdpowiedzUsuńNie, ja Cię nie zabiję.
Ja mam takiego pana z toporem, który takie rzeczy załatwia za mnie.
Buziaki! :*
Ja cie nie zabiję za rozdział...ja cię zabiję za zabicie mojej kochanej Nathalie. Oszalałaś? Ash ma rozjebać te cholerne drzwi bo dobiore mu sie do dupy xD(nie , to nie dwuznaczne sformułowanie) Ale rozdział świetny. Kocham to opowiadanie. Kurde pod koniec aż sie popłakałam. Czekam na nexta ;***
OdpowiedzUsuńCo??
OdpowiedzUsuńNie zabiję cię kochanie bo rozdział zajebisty ale pisz szybko next i niech Ash się opamięta :)
Czeekam <3
Zabić Cię ? Nie mam za co .
OdpowiedzUsuńDobrze rozumiem podmiot liryczny . Każdy potrzebuje jakiegoś uwolnienia od świata , od szarej rzeczywistości . Mniej więcej czuję to samo .
Mam nadzieję , że tym uwolnieniem nie będzie śmierć . To też nie jest najlepsze rozwiązanie .
Czekam . c:
Nikt Cię nie zabiję, bo rozdział jak zwykle cudny. ♥
OdpowiedzUsuńO ja pitole ....
OdpowiedzUsuńZABIJĘ CIĘ PLACKIEM !
No czemu ty to jej zrobiłaś ? NO I CZEMU SKOŃCZYŁAŚ W TAKIM MOMENCIE ?
Chociaż muszę przyznać rozdział zajebisty *>*
Jeden z tych twoich najlepszych :3333
CZEKAM <3
Jeeej...Aż mi się smutno zrobiło jak to czytałam; < A nie zabiję cię, bo niecierpliwie czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńNie, nie zabiję Cię... ZABIJEMY CIĘ WSZYSTKIE!
OdpowiedzUsuńA za kończenie w takim momencie dedniesz podwójnie!
I umrzesz jeszcze trzeci raz, za to, że ten rozdział jest zajebisty, a ja nie umiem takich pisać i mam focha level hard D:
Ale przed śmiercią napisz jeszcze kilka rozdziałów :3
kocham tego bloga..pisz nexta XDDDDD
OdpowiedzUsuńZatłukę, w takim momencie przerwać?! Pisz szybko, albo Cię znajdę i...
OdpowiedzUsuńWariatko, ten rozdział doprowadziłnie do łez. Oczywiscie że cię nie zabije bo ty musisz żyć ! I pisać nexty. A co do nich to chce szybko kolejnego;*
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu meega Kochanie , najlepszy chyba ze wszystkich :3
OdpowiedzUsuńBiedna Nathalie... ;cccc
Lecem czytać dalej ;*